1. Halloween Part I
- Halloween Song
- Tired Answers
- Colours Of Childhood
- Sorrow In My Dreams
- Lone Fantasy
- Dawn Over Darkness
- Misty Garden Of Passion
- Fear Of Frost
- Time
Po
dość dużym sukcesie płyty The Strands Of The Future, panowie weszli do studia
Aquarius w Genewie aby nagrać trzecią płytę w swojej dyskografii. Teksty
zawarte na tym albumie są w języku angielskim. Zespół chciał aby w ten sposób Halloween
odróżniał się od płyt które dotychczas nagrali. W tym czasie zespół był pod
wielkim wpływem kompozytora Gustava Mahlera.
Album
zawiera dwie suity. Każda trwa około dwudziestu minut.
Halloween
Part I, bo tak brzmi tytuł pierwszej kompozycji z tego albumu, rozpoczyna dziecięcy
śpiew (Sylvia Ekström), któremu towarzyszą dźwięki fortepianu. Po tym wstępie zaczyna
grać cichutko, jakby nieśmiało mellotron. Za chwilkę mellotron milczy i wchodzi
gitara klasyczna. (Ta gitara do złudzenia przypomina mi gitarę z początku
utworu The Sage zespołu ELP). Obydwa instrumenty brzmią przepięknie. Po
kolejnym wejściu mellotronu włącza się w to wszystko delikatny flet. Nagle
następują niskie i wysokie tony klawiszy, które razem brzmią wręcz symfonicznie. Włącza
się fantastycznie perkusja, która uderza mocno z głośników i galopuje przez
kilka minut. W tle świetne klawisze i praca gitary elektrycznej. Nagle cały ten
galop uspokaja się i wycisza. Przechodzimy ponownie do spokojniejszych
dźwięków. Kapitalna współpraca fortepianu i gitary klasycznej, wspomaganych
genialnym mellotronem, daje naprawdę świetny efekt. Dopiero niemal w dwunastej
minucie pojawia się głos. Ten spokojny śpiew chwilami przypomina mi utwory
grupy Camel. Głos milknie i zaczyna się kolejny odjazd. Tym razem świetne solo
gitarowe w wykonaniu Gilberta Gandila,
przenosi nas jakby na jedną z płyt Tangerine Dream. Ostatnia część tej suity to
syntezatorowe tło, perkusja i śpiew.
Halloween Part I wciąga i porywa od pierwszych do
ostatnich dźwięków. Dzieje się tu bardzo dużo, a każda część tej genialnej
kompozycji zadowoli wszystkich fanów progresywnego grania. Dla mnie to jeden z
najważniejszych utworów jakie kiedykolwiek słyszałem.
Halloween Part II rozpoczyna się jakby był tłem do
jakiegoś horroru, by za chwilę zmienić się w piękny, sentymentalny utwór. I
znowu mamy tu gitarę klasyczną, fortepian, mellotron i flet. Ale słyszymy także
wiolonczelę na której gra Jean Ristori. W tym utworze usłyszymy także wokal. Po
spokojnym wstępie mamy efektowne wejście gitary elektrycznej, która po zagraniu
swojej sekwencji milknie na chwilę by ustąpić pola gitarze akustycznej.
Ponownie pojawia się wokalista i flet (brawa!). Jednak gitara elektryczna nie
daje o sobie zapomnieć tworząc świetne tło. Dalej ponowne wyciszenie, partia
wiolonczeli i klawisze. Za chwilę mocne wejście perkusji i gitara akustyczna.
Przejście do następnego motywu jakby ponownie wyrwanego ze starego horroru, po
czym wejście perkusji i gitary elektrycznej. Szybszy, ciut psychodeliczny
moment, przechodzi w kosmiczne klawisze i śpiew, które w spokoju i powadze
kończą tę drugą suitę jak i cały album.
Podsumowując. Fantastyczna płyta. Nagromadzenie instrumentów, które to pojawiają się, to znikają by za chwilę ponownie fantastycznie zagrać, robi naprawdę znakomite wrażenie. Nie ukrywam, że
suita Halloween Part I bardziej na mnie działa. Ale może spowodowane jest to
bardziej romantycznym wydźwiękiem tej kompozycji. Może muzyka zawarta na tym
albumie nie jest zbyt wirtuozerska, ale
sam pomysł i połączenie tego w całość robi ogromne, pozytywne wrażenie. Moim
skromnym zdaniem, ta płyta to jeden z klejnotów francuskiego proga. Jeżeli
chodzi o dyskografię zespołu Pulsar, uwielbiam też The
Strands Of The Future, ale i ich debiutem nie pogardzę bo zawartych jest tam wiele świetnych dźwięków. Jednak do płyty Halloween wracam najczęściej.
Polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz