wtorek, 9 sierpnia 2016

Gandalf - To Another Horizon (1983)

  1. March Of No Reason (incl."The Falling Star")
  2. Natural Forces Getting Out Of Control (incl."Wind, Rain, Thunder And Fire")
  3. Requiem For A Planet
  4. Flight Of The Crystal Ships
  5. To Another Horizon - The Divine Message
  6. To Another Horizon - Change Of Consiousness
  7. To Another Horizon - Creation Of A New World
  8. Cosmic Balance
  9. Peace Without End

Z cyklu „Atrakcyjna Osiemdziesiątka”
W niedzielny poranek wyjąłem z półki ten właśnie album. Nie słuchałem go pewnie z dziesięć lat. Dlaczego tak długo? Sam nie wiem. Choć mój wewnętrzny głos ma odpowiedź na takie sytuacje „Masz zbyt dużo płyt”. Chyba jest to prawda. To był błąd, że tak długo nie sięgałem po ten album bo ten jest co najmniej dobry. Pokaźna dawka elektroniki przesiąknięta duchem progresywnego grania…
Pod nazwą Gandalf kryje muzyk pochodzący z Austrii, który naprawdę nazywa się Heinz Stobl. Jak łatwo się domyśleć swój pseudonim artystyczny zawdzięcza dobremu czarodziejowi, którego dzisiaj wszyscy chyba znają. Stobl to kompozytor, producent i oczywiście muzyk, który na swoich albumach potrafi wyczarować, że nawiążę ponownie do książek Tolkiena, wspaniały klimat. W swojej karierze nagrał całe mnóstwo albumów, właściwie od roku 1980 kiedy wydał pierwszą płytę zatytułowaną Journey To An Imaginary Land, niemal co roku ukazywał się kolejny jego album. To trwa do dziś. Gandalf najczęściej w swoich kompozycjach odnosi się do ochrony środowiska i zacierania granic pomiędzy ludźmi z całego świata. Opisywany tu album To Another Horizon jest trzecim w dyskografii tego Artysty.
Oprócz samego Gandalfa (gitary, syntezatory, melotron, organy, sitar, perkusjonalia) w nagraniu tej płyty brali też udział inni muzycy. Byli to Robert Julian Horky (flet), Peter Aschenbrenner (fortepian, organy), Egdon Gröger (perkusja), Heinz Hummer (bas) oraz tajemniczy N.A.O. (głos w dwóch utworach). Jak głosi napis w książeczce (a raczej wkładce), album dedykowany jest wszystkim politykom na świecie. To album koncepcyjny opowiadający o niszczeniu środowiska, broni atomowej i o tym jak my ludzie sami niszczymy się nawzajem. To muzyczne przesłanie aby temu wszystkiemu zapobiec póki jest jeszcze czas.

Już rozpoczynający ten krążek March Of No Reason (incl. „The Falling Star”) robi kapitalne wrażenie. Rozpoczyna go bicie dzwonu, następnie wchodzą świetne klawiszowe tła. Wyraźny bas, niezła perkusja i znakomita gitara powodują, że utwór klimatem zbliżony jest nieco do twórczości Tangerine Dream z końca lat siedemdziesiątych. Dobry start. 
Natual Forces Getting Out Of Contol (incl. “Wind, Rain, Thunder And Fire”) jest kompozycją zmierzającą troszeczkę w rejony progresywne. Choć wyraźnie dominują tu różnego rodzaju syntezatory to flet, odgłosy przyrody i piękna gitara akustyczna wprowadzają nieco zróżnicowania. Jako całość ta kompozycja także jest bardziej zbliżona do Mandarynek.
Następna Requiem For A Planet to wyśmienite organowe tło oraz piękne partie fletu i fortepianu, które znakomicie wprowadzają słuchacza w ten utwór. Następnie cichnie flet (w dalszej części ponownie powraca), a na czoło wychodzą syntezatory, które tym razem tworzą bardziej Vangelisowski klimat. Pod koniec pojawia się głos. Niezwykle smutny i nastrojowy moment tej płyty. 
Flight Of The Crystal Ships podobnie jak poprzednik nawiązuje w początkowej części do Vangelisa. Jednak gdy pojawia się gitara klimat robi się wyraźnie Oldfieldowski. Bardzo ciekawy efekt uzyskał Gandalf czerpiąc inspiracje od tych dwóch wspaniałych muzyków.

Kolejny na płycie jest utwór tytułowy, który składa się z trzech części. Tutaj Gandalf zaprasza nas do Indii. Ten flet, dzwoneczki, ale przede wszystkim sitar nie pozostawiają żadnych złudzeń. W kolejnych częściach rolę przewodnią przejmuje gitara i klawiszowe popisy.
Do końca pozostały dwa utwory. Pierwszy z nich Cosmic Balance jest kompozycją w której na tle syntezatorowych dźwięków swoje partie grają fortepian oraz flet. W zamykającym ten album Peace Without End zastosowano podobne rozwiązanie. Spokój malowany przy pomocy fortepianu i fletu.

Bardzo fajnie zagrała mi ta płyta. To muzyka przy której się odpoczywa, uspokaja i wycisza. Pod wpływem tych dźwięków nasze skojarzenia dryfują w kierunku pięknych krajobrazów, lazurowego morza i wspaniałej pogody. Gandalf potrafi przy pomocy syntezatorów wykreować świetną atmosferę, która maluje słuchaczowi w wyobraźni same dobre wspomnienia i obrazy. Płyta dla słuchaczy o wielkim sercu, rogate dusze lubiące mocne gitarowe riffy będą znudzone.

2 komentarze:

  1. Gandalf jest w mojej świadomości od zaledwie dwóch lat. Jestem na etapie dopiero poznawania tych dźwięków. Jedno co już wiem to dla tej muzyki trzeba zarezerwowaćź sobie czas. Nie da się tego słuchać przy okazji innych robót bo po zakończeniu płyty ma się wrażenie, że nic się nie usłyszało. Tak przy okazji.. Któą płytę poleciłbyś w szczególności od tego artysty ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda co piszesz. Do takiej muzyki trzeba przysiąść, zatrzymać się, chłonąć. Lubię takie niedzielne poranki, domownicy jeszcze smacznie śpią, a ja z kawą w ręku słucham w spokoju Gandalfa.
      Co do polecanek. Niestety nie znam całej jego dyskografii, zaledwie jej wycinek, ale z tego co mam lub słyszałem polecam Ci w szczególności wspominany w recenzji jego debiut "Journey To An Imaginary Land". Do tego dorzucam album "Magic Theatre". Cała płyta świetna, a dodatkowo w jednym z utworów (bodaj zamykających stronę pierwszą) kapitalnie jazzujący saksofon. Idąc dalej, lubię album "Gallery Of Dreams". Na tej płycie Gandalfa fantastycznie wspiera Steve Hackett.
      Z nowszych płyt uwielbiam "Sanctuary". Tu syntezatory są w defensywie, Gandalf kładzie nacisk na partie fortepianu, gitary klasycznej oraz instrumentów smyczkowych. Pięknie to gra.
      Pozdrawiam

      Usuń