środa, 30 listopada 2016

Maurice Jarre - Lawrence Of Arabia (1962)


1. Overture; 2. Main Title; 3. Miracle; 4. Nefud Mirage; 5. Rescue Of Gasim And Bringing Gasim Into Camp; 6. Arrival At Auda's Camp; 7. The Voice Of The Guns; 8. Continuation Of The Miracle; 9. Suns Anvil; 10. Lawrence & Body Guard; 11. That Is The Desert; 12. End Title 

Znowu zaniedbałem muzykę filmową. Za oknami mróz i śnieg. Zrobiło się naprawdę zimowo. Pomyślałem, że trzeba się jakoś ogrzać. Najlepiej obejrzeć film, którego akcja dzieje się w ciepłych krajach (choć niekoniecznie). Postanowiliśmy z Żoną obejrzeć coś z klasyki. Podeszliśmy do półek z filmami i wybraliśmy kilka pozycji. Był jakiś Bond, był Most Na Rzece Kwai, był też znakomity film zatytułowany Dwunastu Gniewnych Ludzi. Jednak wśród wybranych znalazł się jeszcze jeden. Był to Lawrecne z Arabii. Żona zrobiła gorącej herbatki z malinami, ja przygotowałem siedziska, które obstawiłem przekąskami. Płyta do odtwarzacza, czarny ekran i z głośników poszła znakomita uwertura. Aż ciarki przeszły po plecach… 

Po sukcesie filmu Most Na Rzece Kwai, reżyser ów dzieła David Lean oraz producent Sam Spiegel, chcieli nakręcić film o Mahatmie Gandhim. Mimo tego, że powstał scenariusz (nawet kilka scenariuszy) pomysł upadł. Spiegel stwierdził, że widzów nie zainteresuje ten temat w związku z tym film pewnie nie odniesie sukcesu finansowego.
Lean postanowił więc że nakręci film opowiadający historię Lawrence’a. Sam Spiegel zakupił nawet prawa do książki prawdziwego Lawrence'a, zatytułowanej Siedem Filarów Mądrości. Swoją drogą muszę sobie odświeżyć tę lekturę. Czytałem tę książkę wiele lat temu i słabo ją już pamiętam.
Jak powiedział sam reżyser „Zawsze fascynowali mnie angielscy szaleńcy, a Lawrence był szaleńcem najwyższej klasy” I tu trzeba się z Leanem zgodzić. Scenariusz do filmu napisał Michael Wilson, jednak ostatnie szlify w tym temacie przypadły w udziale Robertowi Boltowi. Następnie przystąpiono do obsady poszczególnych ról. Tytułowego Lawrence'a miał początkowo zagrać Marlon Brando jednak ten propozycję odrzucił. Drugim aktorem, któremu zaproponowano rolę tytułową był Albert Finney. Odbyły się już zdjęcia próbne, ale Finney także się nie zdecydował i rolę odrzucił. Ostatecznie rolę powierzono mało wtedy znanemu aktorowi, którym okazał się Peter O’Toole.
Jak wspomina Lean „Oglądałem filmik zatytułowany Wielki Napad Na Bank (chyba chodziło mu o film Dzień W Którym Obrabowano Bank Anglii) i zobaczyłem faceta, który grał głupowatego Angola i siedział na brzegu rzeki łowiąc ryby. Pomyślałem, że ma ciekawą twarz i potrafi grać. Znalazłem w nim to, czego szukałem”.
Ale oprócz samego O’Toole w filmie zagrały też takie znakomitości kina jak Anthony Quinn czy Omar Sharif. Budżet filmu wynosił między 12,5 a 15 milionów dolarów. Ciekawe ile by wydali kręcąc współczesną wersję?
Akcja filmu rozgrywa się na Bliskim Wschodzie w trakcie trwania pierwszej wojny światowej. W wojsku angielskim służy wówczas Thomas Edward Lawrence. Zostaje przydzielony do rozwiązania sprawy walk Arabów z Turkami. Spotyka się z jedną ze znakomitości ówczesnego świata arabskiego, księciem Feisalem (Alec Guinness). Lawrence ma zjednoczyć poszczególne plemiona arabskie aby te razem uderzyły na Turków i wyzwoliły swoje ziemie spod ich okupacji. Jak przebiegała cała akcja i czy się to udało, oczywiście nie zdradzę. Proszę obejrzeć film.


Przejdźmy do muzyki. Stworzenie ścieżki dźwiękowej do tego filmu powierzono francuskiemu kompozytorowi. Był nim Maurice Jarre. Tak, to ojciec tego sławnego Jarre’a od Oxygene. Ze swojej roboty pan Maurice Jarre wywiązał się znakomicie. Niech jednym z dowodów będzie to, że ścieżka dźwiękowa do filmu zdobyła Oscara. A jeżeli ktoś nie wierzy w werdykty Wielkiej Akademii niech sam posłucha tej muzyki i oceni. Dla mnie była to dobra decyzja.
Jak wspominałem, całość rozpoczyna kapitalna uwertura. Te kotły i w ogóle pewien rodzaj napiętej atmosfery robią ogromne wrażenie. Po kilkudziesięciu sekundach odzywają się smyczki i po raz pierwszy możemy usłyszeć muzyczny motyw przewodni tego filmu, który później przewija się przez całą ścieżkę dźwiękową. W tej uwerturze mamy zawarty niemal cały film. Muzyka ilustruje dramat, romantyczną duszę Lawrence’a, ogromne piaszczyste przestrzenie oraz militarny pierwiastek filmu. Cudo. Zamykamy oczy i widzimy jak tłumnie przybywa widownia, wypełnia szczelnie salę kinową przy tych dźwiękach i z wielkim niepokojem wyczekuje na pierwsze sceny filmu.
Następnie usłyszymy fragment zatytułowany Main Title. Po groźnym wstępie muzyka rozpogadza się. Także tutaj mamy motyw przewodni z tym, że tym razem dominują waltornie.
Muzyka jest nie tylko tłem do wydarzeń dziejących się na ekranie, ale myślę sobie, że jest kolejnym bohaterem tego filmu. Jarre przepięknie oddał momenty grozy (That Is The Desert czy Nefud Mirage) ale również całą wielkość, majestat i potęgę przyrody. Wydmy, piach, niesamowity żar lejący się z nieba. Muzyka ilustruje wielki test dla ludzi i zwierząt jakiemu poddaje ich przyroda. Słuchając tych dźwięków właściwie nie potrzebujemy obrazu ponieważ te, od samego początku kierują nas na pustynię, ogromne jej przestrzenie i niezwykle trudne do przeżycia warunki.
Muzyka fantastycznie ilustruje także chociażby stosunki międzyludzkie i codzienne życie plemion arabskich (Arrival At Auda’s Camp).
Na prezentowanym na fotografii wydaniu kompaktowym, znalazło się kilka dodatkowych kompozycji, które razem trwają około dwudziestu minut. Posiadam też oryginalny soundtrack na winylu, ale niestety ten ma sporo rys, które strasznie psują odbiór, przez co od lat go nie słuchałem. Przyznam natomiast, że oryginał pod batutą Jarre’a brzmi nieco lepiej niż wersja kompaktowa, w której orkiestrą dyrygował Tony Bremner. Już nawet nie chodzi o sam nośnik, jak o efekt końcowy. Oba wykonania są świetne, ale oryginał został zaprezentowany chyba z większą pasją i oddaniem. Niby nuty te same, ale…

Podsumowując. Gorące miejsca Bliskiego Wschodu rozgrzały nas niesamowicie, mimo że za oknem mróz i śnieg. Muzyka z tego filmu to dramat, radość, rozczarowanie, pasja, wiara, oddanie, przyjaźń i nadzieja. Słowami nie da się jej opisać. Warto poświęcić te kilka godzin (film trwa trzy i pół godziny) i obejrzeć ten wspaniały klejnot światowej kinematografii. Tak dla samej historii jak również dla muzyki, która jest arcyważnym elementem tego obrazu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz