piątek, 26 maja 2017

Harold Budd - The White Arcades (1988)

  1. The White Arcades
  2. Balthus Bemused By Color
  3. The Child With A Lion
  4. The Real Dream Of Sails
  5. Algebra Of Darkness
  6. Totems Of The Red-Sleeved Warrior
  7. The Room
  8. Coyote
  9. The Kiss
Z cyklu “Atrakcyjna Osiemdziesiątka”
Ostatnie wydarzenia w świecie muzyki i filmu nie dają mi zapomnieć jak kruche, słabe i nieprzewidywalne jest nasze życie. Niby wszyscy wiemy, że kiedyś zejdziemy z tego padołu, ale każda śmierć dołuje. Chris Cornell, Zbigniew Wodecki i Roger Moore. Jeszcze chwilę wcześniej Clive Brooks (m.in. perkusista Egg). Do tego kolejny zamach w Anglii i śmierć wielu osób. Wyciszam się więc. Podchodzę do półek z płytami i wybieram muzykę instrumentalną, kojącą, ale i taką, która skłania do refleksji. Wyciągnąłem płyty takich wykonawców jak Tangerine Dream, Klaus Schulze czy Michael Stearns. Jednak ostatecznie wybór pada na Harolda Budda i album The White Arcades. To płyta którą wiele lat temu polecił mi Jerzy Kordowicz…
Ile ja się w latach dziewięćdziesiątych napolowałem na ten album to głowa mała. Raz, że u nas słabo znane, dwa, kompletnie niedostępne, a jak już to w drakońskich cenach. Dopiero pobyt w Stanach zadośćuczynił moim poszukiwaniom. Bez problemu, bez łaski i do tego za grosze. Bodaj w 2006 roku wyszło wznowienie z trochę inną okładką, ale wtedy to już mnie to…

O samym muzyku wspominałem już przy okazji wpisu o albumie The Moon And The Melodies [recenzja]. Wtedy Budd współpracował z członkami znakomitego zespołu Cocteau Twins. The White Arcades to jego solowe dzieło. To on jest autorem wszystkich kompozycji, które znalazły się na tej płycie. A ściślej mówiąc, jest jeden wyjątek, którego współautorem jest sam Brian Eno. Większość utworów zostało zarejestrowanych w Edynburgu w studiach Palladium. Dodatkowe studia nagrań to Cocteau Twins Studio w Londynie oraz The Wilderness w Suffolk. Z około studyjnych tematów dodam jeszcze tylko, że inżynierami dźwięku na tej płycie byli między innymi Robin Guthrie oraz wspomniany już Brian Eno.

Siadam późnym wieczorem, a właściwie to już nocą  w wygodnym fotelu, zakładam słuchawki, naciskam Play i odlatuję. Na płycie znalazło się dziewięć kompozycji. Całość rozpoczyna utwór tytułowy, który jest najlepszym lub jednym z najlepszych na całym albumie. Jest wyciszający i kojący, ale jednocześnie wprowadza pewien niepokój i obawę. Znakomite syntezatorowe tła oraz fortepianowe muśnięcia. To tak jakby stać u wrót domu aniołów. Boisz się i jednocześnie czujesz się bezpieczny. Po jednej stronie spokój i błogość, po drugiej smutek i żal. Przepiękna pozycja.
Dalsze kompozycje posiadają podobny klimat i nastrój. Brak pośpiechu i spokój, klawiszowe tła i fortepianowe zagrywki. Gdy zamykam oczy widzę przepiękne łąki, a dalej bezkres oceanu. Tylko ja i nikogo więcej. Wolność, brak jakichkolwiek obaw, wór kamieni zrzucony z pleców, lekkość, a nawet wrażenie delikatnego stanu nieważkości.
W The Real Dreams Of Sails słychać gdzieś echa i klimat Cocteau Twins. To pewnie za sprawą Robina Gutrie, który czuwał nad tym nagraniem. Statek żeglujący po bezkresnym wszechświecie w poszukiwaniu lepszego miejsca do życia? Tak, gdybym posiadał taki magiczny statek zapewne już dawno opuściłbym naszą planetę, zostawiając za sobą bez żalu rasę ludzką, zawiść, głupotę, przemoc.
Z kolei Brian Eno miał spory wpływ na kompozycję zatytułowaną Totems Of The Red-Sleeved Warrior. Jak wspominałem, jest jej współautorem oraz pracował przy niej jako inżynier dźwięku. Istny kosmos, nieziemska wyprawa. Niby ambient, niby minimalizm, a zawarte jest w tej kompozycji wiele światów. Wystarczy mieć wyobraźnię.
Dalej jest również fantastycznie. Naprawdę trudno opisać to słowami. Budd, który jest wyśmienitym pianistą przemyca swoje marzenia używając do tego ukochanych instrumentów. Efekt końcowy? Magia. Proszę wsłuchać się w delikatne nuty wyczarowywane przy pomocy fortepianu w utworze The Kiss, który zamyka tę płytę. Coś pięknego.

Muzyka zawarta na tej płycie zdaje się wyciągać do mnie ręce. Te ręce chcą mnie zabrać w inne, lepsze, kolorowe miejsce, z dala od trosk i zmartwień. Do pięknego nieba, zielonych lasów, lazurowych oceanów, innych światów. A może chcą mnie zabrać na spotkanie z tymi, których już nie ma wśród żywych? Być może…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz