poniedziałek, 21 marca 2016

Zjednoczone Siły Natury „Mech” - Zjednoczone Siły Natury Mech (2016)

  1. Marsz
  2. Atlantis Suite
  3. Dialog Z Niższych Sfer
  4. Guliwer
  5. Antidotum
  6. Ogród Snów
  7. Romantic Blues
  8. Atlantis Suite (live)
Dziś ponownie na tapecie jedno z wykopalisk GADów. Wiele, wiele lat temu, podczas rozmowy ze znajomymi na temat radia i polskiej muzyki lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, padło stwierdzenie, że na przełomie 79/80 Mech nagrał w studiu Trójki jakiś materiał. Nikt jednak nie miał potwierdzonej tej informacji. Po latach okazało się, że to prawda. I dziś mamy możliwość zapoznać się z tym materiałem. Po pierwszym przesłuchaniu płyty pomyślałem „Ależ to  nasze”…

Dlaczego nasze? Po wysłuchaniu tej muzyki moje pierwsze skojarzenia: polskie kino, polskie filmy i seriale. Chwilami odnosiłem wrażenie jakbym już to kiedyś słyszał w jednym z rodzimych obrazów. I to wcale nie jest zarzut, to właśnie wspaniałe skojarzenia nawiązujące do przepięknych lat dawno minionych, lat zabawy i beztroski, pięknych krajobrazów i zapachów lata.
Grupa powstała w 1977 roku, a swoją nazwę zawdzięcza klubowi Politechniki Warszawskiej „Mechanik” z którym zespół był związany.
Tu jeszcze występuje pod pierwotną nazwą Zjednoczone Siły Natury "Mech", która w późniejszym okresie została skrócona do Mech. Założycielami grupy byli gitarzysta Maciej Januszko, klawiszowiec Robert Milewski (teraz nazywa się Millord) oraz drugi gitarzysta Janusz Łakomiec. To właśnie ci panowie stanowili trzon grupy. ZSN Mech od początku swojego istnienia grał sporo koncertów, przede wszystkim w klubach studenckich. Ale tak naprawdę chłopaki grali gdzie się tylko dało aby pokazać się szerszej publiczności. W 1979 roku grupa zagrała między innymi na festiwalu Pop Session obok takich zespołów jak, Kasa Chorych, Kwadrat czy Res Publica.  Mech zdobywał coraz większą popularność wśród słuchaczy co wyrażało się chociażby salami wypełnionymi do ostatniego miejsca. W 1980 roku zespół dostał od Polskiego Radia propozycję nagrania materiału. Sesja trwała bardzo krótko, ale panowie zarejestrowali dwa utwory Ogród Snów oraz Romantic Blues, które następnie zostały wydane na debiutanckim singlu grupy. Oba te utwory znalazły się także na prezentowanym tu wydawnictwie. W sierpniu 1980 roku Mech ponownie dostał propozycję, tym razem od Programu III. Zespół zarejestrował wtedy sześć utworów z czego tylko pięć trafiło na tę płytę. Co się stało z szóstym nagraniem? Z powodów cenzuralnych zostało zniszczone. Tekst utworu zatytułowanego Wychowanie nie spodobał się ówczesnej władzy i przepadł bezpowrotnie.
W nagraniu tego materiału oprócz wspomnianych już panów udział wzięli Andrzej Nowicki (bas) oraz Janusz Domański (perkusja).

Pierwszą pozycją na tym albumie jest utwór zatytułowany Marsz. I rzeczywiście rozpoczyna się marszowym rytmem granym na perkusji. Po upływie mniej więcej pół minuty włączają się bas i klawisze, później w nieco kosmicznej odsłonie dołącza gitara. Ta nie daje o sobie zapomnieć przez cały utwór. Fajny, żywy numer w którym przyczepiłbym się tylko do jednostajnych dźwięków klawiszy Milewskiego. Jednak jako całość utwór zdecydowanie na plus. 
Ale zaraz po nim jest prawdziwa wizytówka zespołu z tamtych czasów. Trwająca niecałe dwanaście minut suita zatytułowana Atlantis Suite robi naprawdę kapitalne wrażenie. Rozpoczyna się nieco złowrogimi dźwiękami klawiszy i kotłów. Dalej sekcja rytmiczna plus kapitalna gitara. To właśnie w tej suicie słychać między innymi możliwości ówczesnej perły w rodzinie instrumentów klawiszowych, którą był Crumar Multiman S. Dźwięki wydobywane z tego instrumentu, jako żywo przypominają mi wspomnianą na początku muzykę z ówczesnych polskich produkcji filmowych. Przepięknie płynie, marzycielsko i sielsko. Przed oczami stają mi obrazy pól i łąk letnich, po których biegało się w dzieciństwie. Człowiek dosłownie widzi jak leci nad polami i lasami w ciepły letni dzień. Znakomite partie gitar, zarówno elektrycznych jak i akustycznych dopełniają tego przepięknego obrazu. Do tego ładny tekst, miękko i równie marzycielsko zaśpiewany. W okolicy siódmej minuty ciekawa zmiana tempa, utwór zdecydowanie przyspiesza. Dzięki gitarze utwór przypomina troszeczkę klimaty grupy Yes. Suita fantastycznie galopuje do samego końca. Dodać należy, że na tym wydawnictwie znalazła się jeszcze wspomniana suita w wykonaniu koncertowym. O tyle ciekawa, że możemy usłyszeć w niej fantastyczny fragment, w którym w rolach głównych wystąpiły gitary akustyczne, a którego to fragmentu zabrakło w studyjnej wersji utworu. 

Dialog Z Niższych Sfer to piosenka w której usłyszymy rozterki ówczesnego człowieka. Co robić ze swoim życiem, może uciec na Zachód, szukając tam lepszego życia. Tekst utworu jest bardzo ciekawy i ważny, jednak podany jest w taki sposób, który nie do końca mnie przekonuje.  Muzycznie to ponownie świetne klawiszowe pasaże Milewskiego, znakomita sekcja rytmiczna oraz ciekawe popisy gitarowe, które są naprawdę fantastyczną ozdobą tego utworu.
Następny w kolejce jest Guliwer, który także otwierają dźwięki klawiszy. I ponownie pojawiają się wszędobylska gitara i ciekawa sekcja rytmiczna z basem na czele.
Całą sesję z Trójki zamyka utwór Antidotum, który trwa nieco ponad siedem i pół minuty. Od samego początku muzyka znakomicie się snuje by w okolicach drugiej minuty zdecydowanie przyspieszyć. Bardzo przypadł mi tu do gustu bas, który wyraźnie zaznacza tu swoją obecność. I tu podobnie, jak w Dialogu Z Niższych Sfer muzyka jest kapitalna, natomiast te wokale delikatnie zakłócają mi odbiór. Nie, to nie jest tragedia, jednakowoż za Chiny nie mogę się do nich przekonać. Antidotum przepięknie zamyka tę sierpniową sesję roku 1980.
Jak wspominałem, na wydawnictwie znalazły się dwa utwory z pierwszego singla grupy zatytułowane Ogród Snów i Romantic Blues. Piękne, utrzymane w marzycielskim tonie utwory, które są kapitalnym dodatkiem tego wydawnictwa. No, tutaj (Ogród Snów) wokale bardzo mi się podobają. Znakomicie można marzyć przy dźwiękach tych dwóch propozycji. I tu znowu powrót do lat dzieciństwa. Leżało się w trawie, patrzyło w niebo i marzyło się, a letni wiatr owiewał twarz. Przepięknej urody są te utwory. Znałem je już wcześniej, ale ostatni raz słuchałem ich chyba na początku lat dziewięćdziesiątych.

Jako całość płyta niewątpliwie jest perełką polskiego artrocka tamtych czasów. Do tego ukazuje zespół Mech w ich pierwotnej muzycznej odsłonie (później zaczęli grać zdecydowanie mocniej i bardziej ciężko). Tak sobie myślę ile jeszcze takich skarbów kryją przeróżne archiwa. Na szczęście są tacy ludzie jak Ci z GAD Records, którym się chce i którzy pewnie nie raz jeszcze nas zaskoczą dokopując się do takich perełek. Naprawdę warto zainwestować te parę groszy w to wydawnictwo, bo album na bank będzie ozdobą każdej kolekcji. Ja na pewno będę często wracał do tej pozycji. Piękna sentymentalna podróż.

2 komentarze:

  1. Znalazłem ostatnio na strychu pudełko z winylami. Przebrane, jak było coś interesującego, to zdarte do żywego. Z wyjątkiem jednej Mech " Tasmania". Nigdy wcześniej nie słuchałem tego zespołu. I tu doznałem miłego zaskoczenia. To muza jakiej lubię słuchać, z gatunku, jak na mój gust rocka neoprogresywnego, i do tego najwyższej próby. A to już ponad 30 lat jak została nagrana. Warto szperać, warto szukać, ale też czytać recenzje na forach. Gdyby nie ta tu, to nie wiem czy dałbym szansę"Tasmanii". Dałem i jestem zachwycony.

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetna płyta. Atlantis Suite to prawdziwa perełka wczesnego Neo-Progu, którą można śmiało postawić obok dokonań takich grup jak Sirius albo Neuschwanstein.

    OdpowiedzUsuń