czwartek, 5 maja 2016

Clannad - Macalla (1985)



Side 1:
  1. Caisleán Õir
  2. The Wild Cry
  3. Closer To Your Heart
  4. In A Lifetime
  5. Almost Seems (Too Late To Turn)
Side 2:
  1. Indoor
  2. Buachaill Ón Éirne
  3. Blackstairs
  4. Journey's End
  5. Northern Skyline

Z cyklu „Atrakcyjna Osiemdziesiątka”

Po wspaniałych kilku majowych dniach na łonie natury jakoś kompletnie nie mam ochoty na rock progresywny, fusion, jazz czy gitarowe solówki. Od wczoraj słucham wyłącznie muzyki lat osiemdziesiątych, dodam, spokojnej muzyki. Jeszcze kilka dni temu leżąc w trawie i kontemplując piękno przyrody, pomyślałem sobie o Clannad. Po powrocie do domu odetchnąłem z wielką ulgą. Okazało się, że winyl jest w mieszkaniu „kompaktowym” (dlatego mogłem go sfotografować). Ucieszyłem się, gdyż jak nigdy wcześniej miałem ochotę wysłuchać tego albumu właśnie z czarnego krążka. Ależ to zagrało…

Spojrzałem również do archiwum mojego bloga i wynika z niego, że od przedstawienia płyty Magical Ring zespołu Clannad minął już ponad rok. Kiedy? Nie mam zielonego pojęcia. Praktycznie przez ten rok nie słuchałem w ogóle płyt zespołu. Chociaż, jak się dobrze zastanowię to chyba gdzieś po drodze jednak odtwarzałem albumy Anam i Banba.
Tak czy inaczej, długo nie słuchałem ich muzyki, a przecież tak ich uwielbiam. Właściwie nie trzeba mnie namawiać do posłuchania czegoś z ich dyskografii, niezależnie od pory roku czy mojego humoru. Zawsze ta muzyka działa na mnie kojąco. Oczywiście jak w przypadku większości zespołów i Clannad ma płyty lepsze i gorsze. Macallę zaliczam do najlepszych. Na tym albumie swoje pięć groszy dorzucili znamienici goście. Wymienię tylko dwa nazwiska, które powiedzą bardzo dużo tym, którzy kochają muzykę i mają podstawową wiedzę na temat muzycznych osobowości. Pierwszym z gości który zaśpiewał na tym albumie jest Bono z U2. Drugi znakomity gość to Mel Collins, który zagrał tu oczywiście na saksofonie.

Tytuł albumu Macalla w języku gaelickim znaczy Echo. Przy opisie Magical Ring wspominałem jak bardzo podoba mi się ten język. Uwielbiam słuchać rozmów w tym języku (choć nic a nic nie rozumiem). Rozmawiając przez chwilę z Moyą, powiedziała mi, że jej dziadkowie posługiwali się wyłącznie gaelickim. Fantastyczna sprawa. Język brzmiący jak nie z tego świata, jakby był zaczerpnięty z powieści fantasy. Ale skoncentrujmy się w końcu na muzyce zawartej na tym albumie.
Ten otwiera znakomita piosenka zatytułowana Caislean Õir. No i rozpoczynamy w gaelic. Caislean Õir możemy przetłumaczyć jako Złoty Zamek. Piosenka była nagrywana z myślą o przygodach Robina z Sherwood. Od samego początku utwór brzmi magicznie, baśniowo, przepięknie. Tu wszyscy członkowie zespołu są jak jeden chór. Ich głosy rozchodzą się w głośnikach jakby śpiewali w jakiejś jaskini. Ich śpiewy przerywane są króciutkimi partiami wokalnymi Maire. Instrumenty? Delikatne klawisze i ciut harfy. Zaledwie dwie minuty, ale jakie minuty. Coś niebywale fantastycznego. 
The Wild Cry. Od początku klawisze, ładny bas i Moya przy mikrofonie. To między innymi w tej piosence swoją partię na saksofonie ma Mel Collins. Świetny utwór autorstwa Póla. Znakomita popowa piosenka przesiąknięta na wskroś klimatem Clannad. Znając twórczość zespołu nie można tych melodii pomylić z twórczością innych. 
Closer To Your Heart. Piosenka napisana przez Ciarána. Utwór był wynikiem wyzwania. Otóż jego ówczesna partnerka Lynda zaproponowała mu aby napisał jakiś popowy utwór w możliwie krótkim czasie. Po trzech godzinach piosenka była gotowa. Świetne gitara akustyczna i bas. Fajny, skoczny utwór z ciekawą solówką na gitarze elektrycznej. Rodzeństwo Ciarána (Moya i Pól) żartuje często z niego jaki to on wtedy był zakochany.  Piosenka wykonywana podczas ich ostatnich tras koncertowych w których miałem przyjemność uczestniczyć. Był to pierwszy singiel promujący ten album, wydany we wrześniu 1985 roku.

No i nadchodzi pora na jeden z największych przebojów zespołu. To piosenka In A Lifetime, w której zaśpiewał wspomniany wcześniej Bono. Piosenka również została wydana na singlu w styczniu 1986 roku i była ostatnią która promowała album. Drugie singlowe wydanie ujrzało światło dzienne w 1989 roku przy okazji wydania składanki Pastpresent. Kilka lat wcześniej Bono był pod wrażeniem tytułowego utworu Clannad do serialu Harry’s Game. Gdy zespół zaproponował mu udział w nagraniu piosenki, Bono nie zastanawiał się ani minuty.  Utwór jest autorstwa braci Ciarána i Póla. Tu także mamy fantastyczny klimat. Nastrojowa, nieco marzycielska melodia i wspaniałe głosy zarówno Moi jak i Bono, który fantastycznie wywiązał się ze swojego zadania. No i do tego wszystkiego ten teledysk pokazujący wspaniałą przyrodę i klimat Irlandii, klimat który nie jest łatwy dla jej mieszkańców.
Stronę pierwszą zamyka Almost Seems (Too Late To Turn), który to utwór także był singlem promującym płytę. Ujrzał światło dzienne w listopadzie 1985 roku. Nastrojowa piosenka o ogromnej zadrze pomiędzy kochankami, którzy nie mogą do siebie powrócić. Błędy popełnione w przeszłości nie pozwalają na powrót. Utwór o utracie kogoś ważnego. To również piosenka autorstwa Póla. Miał chłop wtedy talent do pisania pięknych utworów. Almost Seems (Too Late To Turn) był również singlem promującym akcję charytatywną Children In Need.


Drugą stronę otwiera utwór Indoor. To poprawna piosenka, jednak tu nie do końca odpowiadają mi klawisze. Nie są już takie magiczne, są bardziej osadzone w typowych latach osiemdziesiątych (sztucznie brzmią). Plus za saksofon Collinsa. 
Buachaill Ón Éirne czyli Chłopcy z Erne. To z kolei utwór wywodzący się z irlandzkiej tradycji. Tu oczywiście zaaranżowany na potrzeby twórczości zespołu. To druga i ostatnia piosenka na tym albumie zaśpiewana w gaelickim. Piękne gitary akustyczne i jeszcze lepszy śpiew Moi. Kapitalny nastrój. 
Blackstairs. Utwór napisał Pól. Tytuł piosenki został zaczerpnięty z nazwy góry znajdującej się w Irlandii. W latach dziewięćdziesiątych Pól zamieszkał w domu z widokiem na tę właśnie górę. Fajne klawisze, ładna gitara akustyczna i śpiew samego autora. Bardzo lubię ten utwór o dziewczynie, która żyje na czarnych schodach. 
Do końca zostały dwie pozycje. Pierwszą z nich jest Journey’s End. Tę piosenkę napisali bracia bliźniacy Noel i Pádraig Dugganowie. Skoczna, utrzymana w marszowym rytmie w irlandzkim typie. No i na sam koniec mamy Northern Skyline. Tu ponownie piękne gitary akustyczne, klawisze i fantastyczny głos Maire. Piękny, nastrojowy utwór, który w połowie przyspiesza, a na przód wysuwają się niezbyt zgrabne klawisze. Od zawsze nie przekonywał mnie ten fragment, który powraca jeszcze na sam koniec. 

Podsumowując. Czuć tu wyraźnie lata osiemdziesiąte, jednak cały materiał na wskroś przesiąknięty jest Clannadowym klimatem. Właściwie każda piosenka jak dla mnie mogłaby być hitem i każda (no może poza Indoor) nadaje się na składankę największych hitów grupy. Jednak odkąd znam ten album, a znam go w całości od dwudziestu sześciu lat, moją faworytką była piosenka otwierająca tę płytę. Chodzi oczywiście o Caislean Õir. Za każdym razem ciary i niesamowita magia. Album jako całość to wyśmienity pop, pop rock z ogromnymi wpływami irlandzkiego folku i wspaniałymi melodiami. To wszystko  dało po raz kolejny kapitalny efekt.  Dla mnie bomba.
      

2 komentarze:

  1. No super! W końcu ktoś zajął się Clannad! Brawo! Obserwuję! :)

    Przy okazji zapraszam do mnie: http://muzykofil.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za wpis. Chętnie zajrzę i poczytam :-)

      Usuń