- Wizzard
- Autumn Sun In Cold Water
- Artifical Energy
- Driftin'
- Troja
- 1580
- Explorer
Po znakomitej płycie
debiutanckiej i udanej trasie koncertowej, panowie postanowili pójść
za ciosem i nagrać następny album. W
sierpniu 1977 roku zespół wszedł do studia Dietera Dierksa aby zarejestrować
materiał na nową płytę. Muzykom towarzyszyło potężne instrumentarium wśród
którego możemy wymienić Moog, klawinet, melotron, fortepian, gitary akustyczna
i elektryczna, elektryczne pianino i oczywiście perkusja. Na płycie zagrał też
gość, basista Eduard Brumund-Ruther…
Pamiętam z jaką
ekscytacją zasiadłem pierwszy raz do odsłuchania tego albumu z pożyczonego od
kumpla placka. Igła na rozbiegówkę i zaczęła się kompozycja otwierająca
zatytułowana Wizzard. Ależ miałem minę gdy do moich uszu dotarło syntezatorowe
plumkanie. Ale za chwilę do ów plumkania dołącza znakomita sekcja, a chwilę
później jeszcze lepsza gitara Fröhlinga i mamy fusion jak ta lala. Kapitalny
numer, głowa sama chodzi góra dół, góra dół. No i te melotronowo-gitarowe
duety.
W kolejnej Autumn Sun In Cold Water zespół poszedł już w
inną stronę. Kompozycja oparta jest na instrumentach klawiszowych: melotron,
syntezatory, Moog. Utwór płynie spokojnie zrywając się co jakiś czas. Muzyka
idealnie ilustruje tytuł tej kompozycji. Klawisze to przepiękne jesienne
słońce, którego oblicze odbija się w zimnych wodach (perkusja, gitara) jeziora.
Na uwagę zasługują tu właśnie partie perkusji, która dodaje potęgi temu
rozmarzonemu obrazkowi.
Artifical
Energy rozkręca się bardzo leniwie. Łagodna, delikatna gitara i równie intymne
bongosy. Co jakiś czas usłyszymy zagrania gitary elektrycznej i kapitalne
klawiszowe tła. Nic tylko się rozmarzyć.
Stronę
pierwszą wydania winylowego zamykał najkrótszy na płycie Driftin'. Z
początku muzyka ożywa, jest skocznie, optymistycznie, po czym pojawiają się
uspokojenia brnące w troszkę sielankowe klimaty. Te dwa motywy przeplatają się przez
cały utwór, który ponowie zdominowany jest przez instrumenty klawiszowe.
Na
stronie drugiej znalazły się trzy utwory. Pierwszym z nich jest Troja. Łagodny
początek z elektrycznym pianinem i gitarą akustyczną w roli głównej. Towarzyszy
im nieśmiało melotron. Po takim kilkudziesięciosekundowym wstępie utwór
rozkręca się za sprawą znakomitej gitary elektrycznej i dobrej sekcji. Co lubię
w tej kompozycji? Niespokojne fragmenty z pulsującym basem, świetną perkusją i
złowieszczo brzmiącym melotronem. Świetny kawałek.
W
1580 głównie za sprawą fortepianu zespół zapędza się w jazzujące rejony. Ten
wraz z gitarą akustyczną tworzą na początku utworu wyśmienity duet. A później?
Tła wyczarowywane przez gitarę elektryczną, popisy fortepianowe, mocny,
pulsujący bas i te wszystkie wstawki w postaci talerzy, bongosów i innych
perkusjonaliów.
Całość
zamyka zabawny Explorer, w którym Führs znakomicie bawi
się Moogiem. Bardzo sympatyczny utwór.
Co można powiedzieć?
Sunburst jest w moim odczuciu nieco słabszym albumem od ich debiutu, ale to
nadal znakomity, wysoki poziom. Nie ma tu miejsca na nudę, dłużyzny czy
niepotrzebne zapychacze. Zespół za sprawą instrumentów klawiszowych podążył
nieco w stronę Tangerine Dream co w moich oczach tylko podnosi poziom tej
płyty. Genialna sekcja i rewelacyjne partie gitarowo-klawiszowe. Polecam z
całego serca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz