wtorek, 4 sierpnia 2015

Il Balletto Di Bronzo - Ys (1972)

Side 1:
  1. Introduzione
  2. Primo Incontro
Side 2:
  1. Secondo Incontro
  2. Terzo Incontro
  3. Epilogo

Dziś ponownie lecimy do Włoch. 
Zespół powstał w Neapolu pod koniec lat sześćdziesiątych. Założycielami byli Lino Ajello (gitara), Gianchi Stringa (perkusja), Marco Cecioni (gitara, głos) oraz Michele Cupaiuolo (gitara basowa). W 1969 nagrali swój pierwszy singiel zatytułowany Neve Calda. Rok później wydali pierwszą swoją płytę Sirio 2222, która raczej reprezentowała  blues-rockowe granie ze sporymi domieszkami psychodeli. Album był muzycznie mocno osadzony w latach sześćdziesiątych. W 1971 roku z zespołu odeszli Cupaiuolo i Cecioni. Na ich miejsca odpowiednio przyszli Vito Manzari (gitara basowa) oraz Gianni Leone (głos, organy, fortepian, melotron, moog, szpinet, czelesta). Dzięki instrumentom klawiszowym zespół nabrał dynamiki i mocno zmienił swój repertuar. Gościnnie głosu użyczyła tu Daina Dini (świetne wokalizy). Album uważany jest za jeden z najgenialniejszych albumów w historii rocka progresywnego. Często spotykałem się z opiniami, że to dzieło skończone, bezbłędne i genialne. Może i tak. Jednak przejdźmy do zawartości płyty...
Ys to koncept album, dość przerażający w swoim przesłaniu. Generalnie opowiada o spotkaniu mężczyzny z różnymi rodzajami (stadiami) śmierci. W swoich mrocznych podróżach ów bohater spotyka martwych mężczyzn, to spętanych przez bluszcz, to z wyłupanymi przez ciernie oczami. Wreszcie na sam koniec spotyka samą Śmierć. Jednak nie jest w stanie wypowiedzieć jej imienia gdyż ciemności są zbyt wielkie, a on sam jest już niezmiernie zmęczony. Teksty są tak mroczne i zawiłe, że nie do końca wiemy o co autorowi chodziło. Może opowieść dotyczy niedoszłego samobójcy? Kto wie? Ale ten mrok i ciemność obecne są w pełni w głosie Leone jak i w samej muzyce. Dodatkowo sam tytuł płyty wskazuje na mityczną wyspę Ys, która za swoją dekadencję została potępiona przez bogów, przeklęta, spowita ciemnościami i w końcu zatopiona w odmętach oceanu.

Płyta rozpoczyna się niezwykłym utworem Introducione. To najdłuższy na tym albumie utwór, który trwa nieco ponad piętnaście minut. Sam początek to żeńskie, dość przerażające wokalizy. Następnie usłyszymy kapitalne organy i przejmujący głos Leone. Dalej mamy świetny melotron, wyśmienitą pracę perkusji i wariacje mooga. Wchodzi gitara Ajello, która przeplata się z melotronem, galopującą perkusją i wokalizami żeńskimi. Ufff, ale psychodeliczna jazda. Należy tu tez zwrócić uwagę na świetną współpracę organów i fortepianu, w tle świetna gitara Ajello i ciągła galopada perkusji. W okolicach dziesiątej minuty mamy uspokojenie, usłyszymy piękny bas i kosmiczne klawisze oraz ponownie głos Leone. W tle cichutkie wokalizy Dini. Sam koniec to ponowna galopada i uspokojenia na przemian, z kapitalną dość przerażającą w swojej wymowie gitarą oraz fantastycznym użyciem szpinetu. 
Utwór płynnie przechodzi w kolejny, Primo Incontro, który jest niewątpliwie kontynuacją końcowej części Introducione. Fantastyczny bas, ciągle przerażające uderzenia gitary elektrycznej. Przejmujący głos wokalisty i świetne wokalizy w tle. Ponownie popis gry na szpinecie. Usłyszymy tu ciekawe solo gitarowe wspomagane miarowym bębnieniem perkusji. No i już na sam koniec te barokowe odniesienia. Coś wspaniałego. Tak kończy się pierwsza strona winylowego wydania. Naprawdę ta muzyka może przerazić. Jest mroczna i ciężka. Wspaniale muzycy oddają ciemną stronę tej opowieści.



Strona druga rozpoczyna się utworem Secondo Incontro. To typowo rockowe, żywiołowe granie przerywane melotronowymi uspokojeniami oraz głosem Leone. Do tego wszystkiego fantastyczna perkusja i kapitalny fortepian. Świetne są te rockowe wybuchy przerywane spokojnym głosem i delikatnym melotronem. Szkoda tylko, że utwór jest tak krótki.
Tertio Incontro czyli trzecie, ostatnie spotkanie. Rozpoczyna je ponownie kapitalna praca basu (wyraźna przez cały utwór) do którego dołączają kolejne instrumenty. Ponownie przejmujący, pełen grozy głos Leone, ciekawe klawiszowe wstawki i gitarowe solówki. Wszystkie instrumenty zwiększają do maksimum uczucie grozy i przerażenia. No i ta współpraca perkusji i fortepianu na sam koniec. Wspaniała. 
Album zamyka kompozycja zatytułowana Epilogo. Już na dzień dobry potężne uderzenie perkusji, organów i fortepianu. Ani chwili oddechu. Później się uspokaja, usłyszymy nieco jazzujący fragment (kapitalny fortepian w tle), a następnie miarowe, wyraźne uderzenia perkusji, moogowo-melotronowe wstawki i ciągle ten jazzowy fortepian. Aż ciarki lecą po plecach. Horror, istny horror. Słuchając tego utworu mam przed oczami obrazy Delacroix Dante i Wergiliusz w Piekle oraz Sąd Ostateczny Memlinga. Mocne zakończenie tego niezwykłego albumu.

Ciężko opisuje się takie albumy. Dzieje się tu naprawdę sporo i mnogość instrumentów, zmian tempa i pomysłów trudna jest do uchwycenia przy pomocy słowa pisanego. Tego po prostu trzeba wysłuchać i ocenić. Płyta na pewno jest nie dla każdego. Jak wiele razy już pisałem muzyka jest mroczna, ciężka w odbiorze, dość mocno dołująca. Jednak mimo wszystko jednocześnie jest to album niebywale ciekawy, intrygujący. Z pewnością aby w pełni docenić muzykę zawartą na tej płycie trzeba jej wysłuchać kilkukrotnie. Dla mnie osobiście ten album nie jest może cudem, ale na pewno jest to arcyciekawa pozycja, którą miłośnicy włoskiej sceny proga (choć nie tylko) powinni mieć i znać.
Już na sam koniec. Zespół niedługo po wydaniu tego albumu rozpadł się. Osobiście nad tym ubolewam ponieważ jestem niezwykle ciekawy jak potoczyłaby się ich dalsza muzyczna podróż. Jestem przekonany, że panowie byli w stanie stworzyć jeszcze jakieś fantastyczne dzieło. Niestety nie udało się. Cóż, c'est la vie.

2 komentarze:

  1. Chciałem Ci bardzo ale to bardzo podziękować. Nie znałem wcześniej tej płyty i to był ogromny błąd. Przypadkowo trafiłem na Twojego bloga a tu album Ys. Przesłuchałem przez youtube i jestem pod ogromnym wrażeniem (płytę już zamówiłem). Dziękuję Ci za to. Teraz odkrywam zespół Refugee. Wspaniały blog i oby tak dalej. Piotr

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci Piotrze za miłe słowa. Cieszę się ogromnie, że spodobała ci się ta płyta. Jeszcze bardziej się cieszę, że ją zamówiłeś :-)
      Śmiało odwiedzaj mojego bloga, a nóż ponownie coś odkryjesz. Pozdrawiam

      Usuń