wtorek, 16 lutego 2016

Gotic - Escenes (1978)

A:
  1. Escenes De La Terra En Festa I De La Mar En Calma
  2. Imprompt I
  3. Jocs D'Ocells
  4. La Revolucio
B:
  1. Danca D'Estiu
  2. I Tu Que Ho Veies Tot Tan Facil  
  3. Historia D'Una Gota D'Aigua
Dziś na tapecie kolejny jedynak. Z takimi pojedynczymi albumami mam zawsze problem. Z jednej strony są to często perełki, zagubione gdzieś w oceanie muzyki, słabo znane, przez co nieoklepane. Z drugiej strony zawsze jest mi przykro, że przygoda danego zespołu zakończyła się na jednym albumie przez co ten przepada niezauważony. Często bowiem jest tak, że materiał przedstawiony na nim, rozbudza nasz apetyt. Tak jest w przypadku tego zespołu, choć…

Grupa powstała w Barcelonie w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku. W podstawowym składzie znaleźli się Rafael Escoté (gitara basowa), Jordi Martí (perkusja), Jordi Vilaprinyó (klawisze) oraz Jep Nuix (flet). Na opisywanym tu albumie pojawiło się kilku gości. Byli to między innymi Jordi Codina, który pojawił się w jednym utworze grając na gitarze klasycznej. Josep Albert Cubero, który zagrał w kilku kompozycjach na gitarach klasycznej i elektrycznej. Natomiast różnego rodzaju efektami zajął się na płycie Jordi Vidal.

A jaką muzykę grał Gotic? Otóż jest to rock progresywny w jego symfonicznej odsłonie, z delikatnymi naleciałościami jazzu i muzyki tradycyjnej. To przepiękna muzyka instrumentalna, delikatna, uduchowiona, chwilami wręcz anielska.
Już pierwsza kompozycja z tego albumu zatytułowana Escenes De La Terra En Festa I De La Mar En Calma daje nam ogólny ogląd czego możemy się na tej płycie spodziewać. Znakomity wstęp na elektrycznym pianinie i flecie do których kapitalnie dołącza perkusja. W tej części utwór jest radosny i skoczny. Po chwili uspokaja się jednak, do głosu dochodzi melotron i przepiękne partie fletu. Człowiek dosłownie czuje się jak w raju. Miłośnicy romantycznej odsłony proga powinni być zachwyceni. Kompozycja kończy się tak jak się zaczęła czyli w radosnym tonie.
Dalej usłyszymy kompozycję utrzymaną w nieco jazzowym klimacie. Imprompt I, bo o tym utworze mowa, to znakomita praca pianina elektrycznego z melotronowymi tłami i kapitalnym, wzniośle brzmiącym fletem. Tu także mamy chwilowe uspokojenia, z czarującym fletem w roli głównej. Także tu, usłyszymy dobre, choć krótkie, solo gitary elektrycznej na której zagrał, wspomniany już Josep Albert Cubero. I jeszcze na koniec ten sielankowy obraz malowany dźwiękami fortepianu i fletu. Fantastyczny moment płyty.
Jocs D'Ocells rozpoczynają, a jakże, dźwięki fletu, któremu towarzyszy delikatny fortepian i gitara akustyczna. Kompozycja z każdą nutą cudownie się buduje i rozwija. Ta propozycja jest z serii tych, przy której chce się leżeć w cieniu wielkiego drzewa, bez żadnych zmartwień i mieć wszystko gdzieś. Cudo.
Stronę A winylowego wydania kończy utwór zatytułowany La Revolucio. Początek to klimatyczne pianino elektryczne, któremu za chwilę wtóruje flet. Po pewnym czasie utwór zrywa się do biegu, wchodzi sekcja rytmiczna, a sama kompozycja nabiera marszowego charakteru.

Drugą stronę otwiera krótki, bo trwający trzy i pół minuty, utwór zatytułowany Danca D'Estiu. Tu brawa dla basu, kapitalnie tu chodzi. Ale inne instrumenty nie pozostają w tyle. Po dwóch minutach żywiołowego grania utwór zwalnia, a do głosu dochodzą organy, które wspomaga wszędobylski flet.
I Tu Que Ho Veies Tot Tan Facil. Na dzień dobry melotron i gitara. A dalej? Flet, no nie może być inaczej. Ten robi kapitalny nastrój. Ciekawa partia gitary elektrycznej, która w moim odczuciu znowu jest za krótka. Dalej mamy, jak w utworze poprzednim znakomite organy z szybkim przejściem na mooga. Świetna, symfoniczna kompozycja pokazująca możliwości i talent wszystkich muzyków.
Stronę B, jak i cały album kończy najdłuższy utwór pod tytułem Historia D'Una Gota D'Aigua. Tę trwającą nieco ponad dziesięć minut kompozycję otwiera cudownej urody partia gitary akustycznej. Po chwili dołącza flet. Oba instrumenty malują sielankowy nastrój. W dalszej części pojawia się piękny fortepian, a jeszcze później sekcja rytmiczna. Niemal cały utwór utrzymany jest w klimacie duszpasterskim, delikatnym i spokojnym. Pełna uroku kompozycja pozwalająca słuchaczowi odpocząć. Dopiero w końcowej fazie nabiera nieco szybkości, mocy i charakteru. Wspaniały utwór, pięknie zamykający ten album.

Nie da się ukryć, że instrumentem wiodącym na płycie jest flet. Jednak jest on tak bajkowy, ciekawy i pomysłowy, że kompletnie nie nudzi ani nie irytuje. Maluje bowiem przepiękne obrazy, którymi można się zachwycać przy każdym odsłuchu. Do tego kapitalne partie klawiszowe wygrywane na melotronie czy fortepianie oraz nie gorsza sekcja rytmiczna. Całości dopełniają (niestety skromne) partie gitar. Dla lubiących porównania, muzyka Gotic przypomina jako żywo dokonania grupy Camel. Nie, Gotic ich nie kopiuje, jednak klimat i piękno takich albumów jak The Snow Goose czy Moonmadness  jest wyraźnie wyczuwalne. Myślę, że to wystarczająca rekomendacja by sięgnąć po Escenes.
Jak wspominałem na początku, grupa wydała na świat jedynie ten album. Uważny Czytelnik zauważył, że również na początku pojawiło się pewne powątpiewanie. Otóż zespół zarejestrował materiał na kolejną płytę lecz ta nigdy oficjalnie nie ujrzała światła dziennego. Można natomiast znaleźć na rynku bootleg zatytułowany Maqueta z zapisem tej sesji. Czy całej? Tego nie wiem, ale warto wysłuchać.
Powtórzę, fani Camel czy nawet Premiata Forneria Marconi będą ukontentowani. Piękny, instrumentalny album. Szkoda, że nieco zapomniany, a może przede wszystkim mało znany. Wart jest odkrycia i poznania. Polecam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz