piątek, 29 kwietnia 2016

Kollektiv - Kollektiv (1973)

Side 1:
  1. Rambo Zambo
  2. Baldrian
  3. Försterlied
Side 2:
  1. Gageg: a) Andante; b) Allegro; c) Preßluft
Płyta wykopana ze dwadzieścia lat temu na jakiejś garażowej wyprzedaży. To co zwykle w takich przypadkach przyciąga wzrok to okładka. Tak było i tym razem. Okładka przedstawia skrępowane cienkimi paskami ciało. W miejscu serca jakaś metalowa płytka od której odchodzą kabelki. Po rozłożeniu tej okładki na drugiej stronie oczom naszym ukazują się wspomniane kabelki, które prowadzą do kuli, a w tej przedstawione są wizerunki członków zespołu. No i jeszcze w prawym rogu okładki logo Brain. To musiało być coś fantastycznego…
Bardzo wczesne początki grupy to lata sześćdziesiąte. To wtedy powstało trio The Generals grające głównie muzykę pop. W składzie znaleźli się wtedy bracia bliźniacy Jürgen (Jogi) Karpenkiel (bas), Waldemar (Waldo) Karpenkiel (perkusja) oraz gitarzysta Jürgen Havix. Jednak po pewnym czasie zespół zawiesił swoją działalność ponieważ odszedł Jürgen (Jogi) Karpenkiel, który dołączał do zespołu Phantoms. W tej grupie grali między innymi Ralf Hütter (późniejszy założyciel Kraftwerk) oraz Klaus Dapper, który grał tam na saksofonie i flecie.
Jednak w 1968 roku Jogi wraca do The Generals. Panowie stwierdzili, że chcieliby w zespole kogoś kto gra na flecie lub saksofonie. Skontaktowali się więc ze wspomnianym Dapperem, który na ich propozycję przystał. W 1970 roku zespół zmienił nazwę na Kollektiv. Ich motywem przewodnim w tworzeniu muzyki było „Wszystko jest dozwolone”. Grupa improwizowała, następnie wyruszyła w trasę zaliczając sporo występów klubowych jak i większych festiwali. W końcu doszli do wniosku, że są gotowi nagrać płytę. Jogi wyruszył więc do Hamburga na spotkanie z Connym Plankiem, który finalnie był producentem tej płyty. W marcu 1973 album był gotowy. Na płycie znalazły się cztery kompozycje.

Stronę pierwszą otwiera Rambo Zambo. Tu od samego początku kosmicznie brzmiący flet. W pewnym momencie Dapper tak sobie na min poczyna, że brzmi to jakby grał sam Ian Anderson z Jethro Tull.  Dalej świetna sekcja rytmiczna i pojawiająca się „zgaszona” gitara. Bardzo przypadła mi do gustu linia melodyczna basu. Flet kapitalnie ćwierka wchodząc coraz częściej w interakcje z gitarą. W pewnym momencie flet cichnie, a na pierwszą linię wyłania się gitara ze swoimi improwizacjami. Jednocześnie sekcja nieco przyspiesza.  W okolicach dziewiątej minuty powraca flet, który ponownie wraz z gitarą, prowadzą tę kompozycję do końca. Znakomity, nieco narkotyczny otwieracz.
Baldrian. To nieco krótszy, bo trwający niewiele ponad siedem minut utwór. Tu ponownie atmosferyczny, hipnotyzujący i kosmiczny wstęp. W tym utworze Jürgen Havix gra na instrumencie własnej konstrukcji (56 strun), który powstał z połączenia cytry z elementami gitary. W to kosmiczne rozpoczęcie włącza się początkowo jakby nieco przytłumiony saksofon, gdzieniegdzie słyszymy uderzenia bębnów i blach. W okolicach czwartej minuty włącza się sekcja, utwór zaczyna być bardziej melodyjny, jednak nadal jest hipnotyzujący, psychodeliczny i przestrzenny. Piękny odjazd. Już widzę te dzwony na nogach, baki, dziewczyny bez staników i wszechobecne blanty.
Stronę pierwszą zamyka króciusieńki Försterlied. Tu pojawiają się fragmenty mówione. Instrumenty zrywają się do grania w awangardowych odjazdach, które przerywane są wspomnianymi partiami mówionymi.

Drugą stronę zajmuje jedna kompozycja, która składa się z trzech części. To utwór pod tytułem Gageg. Spokojny początek. Plumkająca gitara, dzwoneczki i baśniowy flet. W późniejszej fazie blachy i w końcu perkusja, ale delikatna, cykająca. Flet wchodzi w interakcje z gitarą, a wszystko wspaniale, niespiesznie płynie. Pod koniec pierwszej części instrumenty atakują, ale po chwili (druga część suity) ponownie cichną i wracają na tory z części pierwszej. Różnica jest taka, że tu gitara poczyna sobie nieco wyraziściej, natomiast flet chowa się gdzieś za jej plecami nieśmiało wychylając się w narkotycznym uniesieniu. Druga część kończy się podobnie do poprzedniczki wyraźnym zrywem instrumentów. Rozpoczyna się trzecia i zarazem najdłuższa część utworu Gageg. No tu już mamy wyraźne przyspieszenie. Mocny bas i wtórująca mu perkusja, robi się jazzowo. Pojawia się gitara i saksofon. Utwór galopuje by po kilku minutach stracić impet. Gitara basowa jednak nadal nie odpuszcza, sporo blach i kapitalny gitarowy popis Havixa. Po znakomitym solo do głosu dochodzi Dapper i jego saksofon, który ma tu teraz swoje pięć minut. W siedemnastej minucie tego giganta powraca gitara, utwór ponownie nieco wyhamowuje. Fantastyczna kompozycja.

W 1975 roku z zespołu odchodzi Jürgen (Jogi) Karpenkiel, który przez kilka lat będzie grał na basie w zespole Guru Guru. Kollektiv opuszcza także Dapper. Zespół jednak nadal istnieje. Pozostała dwójka koncertuje z klawiszowcem Klausem Hackspielem. Jednak po pewnym czasie i ten skład się rozpada.
Kollektiv to znakomity przedstawiciel krautrocka. Fantastyczna mieszanina stylów. Prog, jazz rock, chwilami niesamowite kosmiczne klimaty oraz szczypta psychodeli. Sporo improwizacji, świetne partie fletu i gitary oraz dynamiczna sekcja dopełniają całości obrazu. Naprawdę warto.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz