wtorek, 25 października 2016

Ange - Caricatures (1972)

Side 1:
  1. Biafra 80 "Introduction"
  2. Tels Quels
  3. Dignite
Side 2:
  1. Le Soir Du Diable
  2. Caricatures
  3. Biafra 80 "Final"
Ange to moje zagraniczne odkrycie. Otóż będąc wiele lat temu za oceanem, w jednym z nowojorskich sklepów z płytami, trafiłem na Caricatures. Nikomu nie śniło się wtedy o internetach w telefonie. Nie można było więc sprawdzić cóż to za zespół czy płyta. Trzymam więc tego winyla w łapach i kiwam się z nogi na nogę. Dwa stanowiska do odsłuchów zajęte. Wtem podchodzi do mnie właściciel sklepu i mówi „Man, this is great shit”. Następnie zapytał mnie czy lubię rock progresywny. Odpowiedziałem, że naturalnie, właśnie po to tu jestem. Powiedział, to bierz, będziesz zadowolony. Wziąłem i nigdy nie żałowałem…
Zespół Ange pochodzi z Francji, a jego początki to rok 1969. To właśnie wtedy w mieście Belfort, bracia Christian (śpiew, organy Hammonda, fortepian) oraz Francis Decamps (klawisze, specjalne efekty organowe) zakładają zespół Ange. Składu dopełnili Daniel Hass (bas), Jean-Michael Brezovar (gitary akustyczna i elektryczna, flet, śpiew) oraz Gerard Jelsch (perkusja). Grupa zwróciła na siebie uwagę w 1970 roku prezentując, mające wydźwięk antywojenny, widowisko muzyczne. Rok później zwyciężyli w konkursie dla zespołów amatorskich co zaowocowało podpisaniem kontraktu z wytwórnią Philips. I tak w roku 1972 światło dzienne ujrzał ich pierwszy album zatytułowany Caricatures.

Na płycie znalazło się sześć pozycji. Całość otwiera Biafra 80 (Introduction). To utwór instrumentalny. Utrzymany jest w mrocznych i posępnych klimatach i jako żywo przypomina twórczość King Crimson. Kapitalne organy plus solo na gitarze. Znakomity progowy utwór. Kapitalne otwarcie.
Tels Quels charakteryzują zmiany tempa, utwór jest rwany. Szybsze, niespokojne fragmenty przeplatają się z łagodnymi, pojawiają się też ciekawe wtręty na gitarze elektrycznej. No i tu możemy posłuchać tego charakterystycznego śpiewu Decampsa, który jest mocno dramatyczny, teatralny. Oczywiście Christian śpiewa w języku francuskim. Śpiew miesza się z melorecytacjami i krzykami. Specyficzne i początkowo  może się wydawać niestrawne, ale to właśnie cały Ange. Kiedyś poprosiłem znajomą aby przetłumaczyła mi ten tekst. Powiedziała nie ma sprawy, po czym dowiedziałem się, że ów tekst jest nieźle pojechany i zawiera nieparlamentarne słowa.
Dignite to ponad dziewięć minut naprawdę dobrego proga. Tu mamy popis braci Decamps na instrumentach klawiszowych. Symfoniczne brzmienie przy znakomitej pracy organów. W drugiej części utworu usłyszymy przepiękną partię fletu któremu równie pięknie towarzyszy fortepian, przez co klimat robi się romantyczny i kojący. Wyśmienity fragment tej płyty. Prawie na sam koniec porywające, choć krótkie, solo gitarowe.

Chwilę później usłyszymy Le Soir Du Diable. To spokojny numer z równie spokojnym śpiewem Christiana. Łagodna gitara akustyczna, delikatne uderzenia bębnów oraz kojące dźwięki organów. Ładne.
Przechodzimy do utworu tytułowego i zarazem najdłuższego na płycie. Utwór buduje się powoli poczynając od delikatnego wstępu w coraz wyraźniejsze organowe granie nadające mu mrocznego posmaku. Caricatures jako całość zawiera w sobie przeróżne nastroje. Wolne fragmenty przechodzą w skoczne zrywy, sporo średniowiecznego klimatu, jazzowe wtrącenia, piękne fortepianowe motywy no i  przejmujący śpiew Decampsa.
Płytę zamyka Biafra 80 (Final). To oczywiście nawiązanie do kompozycji otwierającej album. I choć w tej pierwszej było mrocznie i posępnie, to również było melodyjnie. Tu natomiast mamy sporo elektronicznych efektów, pulsujący bas oraz przeróżne wtrącenia wszystkich instrumentów przez co kompozycja ma nieco połamaną i skomplikowaną strukturę.

Ange to francuska odpowiedź na wczesne King Crimson i Genesis. W ich muzyce bardzo często słychać podobieństwa do tych zespołów. Oczywiście są to jedynie skojarzenia, a nie dosłowne kopiowanie. Przecież tamte zespoły również były w początkach swoich karier. W muzyce Ange wyraźnie zawarty jest francuski klimat, to oni wyznaczali ścieżki kolejnym zespołom z Francji. Caricatures to solidna porcja rocka progresywnego z którym warto, a nawet trzeba się zapoznać. Polecam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz