piątek, 28 października 2016

Jukka Tolonen - Tolonen! (1971)


A:
  1. Elements: Earth Fire Water Air
  2. Ramblin'
B:
  1. Mountains
  2. Wanderland
  3. Last Night
Pierwszy raz zetknąłem się z tym wspaniałym gitarzystą przy okazji słuchania płyty Fairyport fińskiego zespołu Wigwam (pewnie napiszę coś o nim w przyszłości). To między innymi na tym albumie zagrał gościnnie Tolonen. Ale Jukka to przede wszystkim inny znakomity zespół, który również pochodzi z Finlandii. Tym zespołem jest Tasavallan Presidentti. Założył go właśnie Tolonen (miał wtedy siedemnaście lat!) wraz z kolegą i jednocześnie perkusistą zespołu Vesą Aaltonenem. No ale my tu przecież o jego solowej płycie mamy rozmawiać. Pomimo tylu zajęć (w 1971 roku nagrał płytę ze swoim zespołem oraz gościnnie udzielał się na albumie Wigwam) znalazł czas na solowy album. Tolonen! to jego debiut, znakomity debiut…
No właśnie, nawiążę raz jeszcze do jego wieku. Swój debiutancki album nagrał mając dziewiętnaście lat. Pewnie wielu starszych kolegów z branży muzycznej zazdrościło mu wtedy jego umiejętności gry na gitarze. A że pomysły i wspaniałą technikę Jukka miał to słychać. Na momencik zatrzymajmy się przy obsadzie personalnej, która brała udział w nagraniu tej płyty. Oprócz samego Tolonena, który zagrał tu na gitarze i instrumentach klawiszowych swoją obecność zaznaczyli: kapitalny basista grupy Wigwam Pekka Pohjola, saksofonista grupy Tasavallan Presidentti Pekka Pöyry oraz Heikki Virtanen (bas), Ronnie Österberg (perkusja), Reino Laine (perkusja, instrumenty perkusyjne) i  Jukka Gustavson (organy Lowreya).
 
Pierwszym utworem, który otwiera tę płytę jest Elements – Earth Fire Water Air. Rozpoczyna się dynamicznie od kapitalnego popisu Tolonena na gitarze. Po pewnym czasie dołącza się na chwilę fortepian na którym także gra nasz bohater. Proszę też zwrócić uwagę na sekcję z Pohjolą na czele. Taka galopada trwa prawie trzy minuty kiedy to wszystko cichnie prócz fortepianu i talerzy. Kompozycja uspokaja się, pojawia się partia grana przez Tolonena na szpinecie.  Po upływie kolejnych dwóch minut usłyszymy przepiękny fragment w którym gra flet, a towarzyszy mu fortepian. Koniec to powracająca sekcja i kapitalne partie fletu i saksofonu. Pamiętam jak byłem zauroczony tym utworem gdy usłyszałem go po raz pierwszy. Bardzo, ale to bardzo mi się spodobał i właściwie do dziś jest to jeden z moich ulubieńców na tym albumie. Stronę A zamyka najdłuższa kompozycja na tej płycie zatytułowana Ramblin’. Świetna, funkowo brzmiąca sekcja, do tego gitara, ale przede wszystkim saksofon. Później saksofon cichnie, a na pierwszy plan wysuwa się Tolonen i jego popis gitarowy. Robi się przez to bardziej jazz-rockowo czy wręcz jazzowo. Po tej niesamowitej gitarowej części powraca saksofon, który tym razem wraz z gitarą stanowią wspaniały duet. Ten duet wraz z sekcją wspaniale prowadzą cały utwór do samego końca.
 
Na drugiej stronie znalazły się trzy kompozycje. Pierwszą z nich jest Mountains. Tu mamy już wyraźne uspokojenie. Otwiera go plumkanie gitary do którego dołącza saksofon, ten gra jakby z pewnej odległości. Nie wiem dlaczego, ale ta początkowa partia saksofonu od zawsze kojarzy mi się z utworem Warszawa z płyty Low Davida Bowie. Dalej Jukka przejmuje na pewien czas pałeczkę. Świetny melancholijny utwór.
Pięciominutowy Wanderland to fajny bas oraz prezentacja umiejętności gry na wielu instrumentach przez Tolonena. Bo ten gra tu na fortepianie, szpinecie oraz gitarach akustycznej i elektrycznej.
Ostania kompozycja nosząca tytuł Last Night jest najkrótszą pozycją na tym albumie i zarazem kompozycją live. To powrót do szybszego, żywiołowego grania. Całość napędza sekcja, towarzyszą jej organy, na których gra Gustavson. No i jest oczywiście Tolonen i jego gitara przy pomocy której utwór nabiera bluesowo - rockowej barwy.
 
Powiem tak. Im więcej słuchałem tej płyty tym bardziej mi się ona podobała. Właściwie zostało mi tak do dziś. Za każdym razem gdy słucham tego albumu odczuwam ogromną radość i zadowolenie. Pamiętam, że zdarzyło mi się kilka razy przy dźwiękach płynących z tej płyty powiedzieć sobie w myślach „Jezu, jak dobrze że jest taka muzyka”. Oj tak, muzyka jest uzdrowicielem. A debiutancki album Tolonena od zawsze doskonale mnie nastrajał. I pomyśleć, że jeszcze raz o tym wspomnę, iż autorem całej muzyki z tego albumu jest dziewiętnastolatek. Wspaniały.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz