wtorek, 18 października 2016

Premiata Forneria Marconi - L'isola Di Niente (1974)

  1. L'Isola Di Niente
  2. Is My Face On Straight
  3. La Luna Nuova
  4. Dolcissima Maria
  5. Via Lumìere
Wracam do jednego z moich ulubionych zespołów z podwórka włoskiego rocka progresywnego. Po dwóch znakomitych albumach (opisywanych na moim blogu) Storia Di Un Minuto oraz Per Un Amico, przyszedł czas na kolejny włoskojęzyczny. Albumy anglojęzyczne w przypadku tego zespołu kompletnie mi nie pasują i mimo upływu tylu lat nie przekonały mnie do siebie. Ale wróćmy do  L'isola Di Niente na którym jest angielski akcent. W moim odczuciu to kolejna perełka w dyskografii tej zacnej grupy…
Jeśli chodzi o skład grupy, mamy jedną zmianę w stosunku do wcześniejszych albumów i zmiana ta dotyczy basisty. Dotychczasowego Giorgio Piazzę zastąpił Patrick Djivas, który wcześniej grał w zespole Area.

Całość otwiera utwór tytułowy. I od razu powiem, że to jedna z najlepszych pozycji w historii grupy. W tym utworze, który trwa niemal jedenaście minut, pojawił się niesamowity gość, a raczej goście. To chór Accademia Paolina da Milano, który fantastycznie otwiera tę płytę. Pamiętam to nieprawdopodobnie intensywne przeżycie gdy pierwszy raz (wtedy z winyla) zapoznawałem się z tym albumem. Znakomity, ponad dwuminutowy dialog męskich i damskich głosów (wracają w trakcie trwania całego utworu) po których mamy agresywne wejście gitary i przejmujący śpiew Franco Mussidy. No i proszę zwrócić uwagę na bas, który kapitalnie pracuje w tle. Półtorej minuty później zmiana klimatu na łagodny z pięknymi klawiszami w roli głównej. Dalej cudna gitara akustyczna, melotron i flet. To jest to co kocham czyli zmiany tempa, fantastyczne pomysły, utwór to zwalnia to przyspiesza, z agresywnego robi się łagodny i sielankowy. To wszystko usłyszymy właśnie w tym utworze. Dla mnie cudo nie z tej ziemi.
W wydaniu winylowym na pierwszej stronie znalazł się jeszcze jeden utwór. I tu niespodzianka, ponieważ został on zaśpiewany po angielsku. Tytuł utworu brzmi Is My Face On Straight. Należy tu wspomnieć, że autorem słów jest Peter Sinfield. Tak, to ten pan który współpracował z wczesnym King Crimson. Zaczyna się sielankowo, plumkająca gitara, ładny flet plus przyjemna sekcja. Dalej ciekawe zwroty akcji. Między innymi kapitalny, mocny bas, który świetnie uzupełnia wariację wygrywaną na flecie, ciekawe organy i fajna perkusja. Na koniec możemy usłyszeć solo grane na akordeonie.
Stronę drugą rozpoczyna La Luna Nuova. Otwiera go skoczna melodia zagrana na skrzypcach i klawiszach. Z czasem dołączają coraz to nowe instrumenty tworząc ciekawą całość. Tu wyrwie się flet, tam zabrzmią w ładnym solo klawisze, włączy się melotron, mocny bas  czy przybrudzona gitara. Ogólnie jak to w przypadku PFM, zmiany tempa i piękne melodie. Zdecydowany plus tej płyty.
Dolcissima Maria to najkrótszy utwór na tym albumie. Trwa cztery minuty i jest przepiękną balladą. Gitara akustyczna, skrzypce, łagodne klawisze, ładny flet i arcydelikatny śpiew. Wystarczy zamknąć oczy i odlecieć w marzenia czy wspomnienia. Ależ zrobiło się romantycznie.
Całość zamyka Via Lumiere. Pierwsza minuta to świetny bas, później dołączają do niego klawisze i gitara. Wszystko jest póki co delikatne i stonowane. Dopiero w okolicach 1:50 robi się mroczniej, niespokojniej, wchodzą między innymi skrzypce. Utwór przybiera bardziej jazz - rockowy charakter. Po upływie kolejnej minuty znowu zwalnia i robi się łagodniejszy z gitarą i elektrycznym fortepianem w roli głównej. Następnie ponowny zryw, ale tym razem na czoło wysuwa się flet. Całość kończy znakomita porcja organowego grania, która wespół z gitarą i perkusją prowadzą ten utwór jak i cały album do końca. Fantastyczna kompozycja.


L'isola Di Niente dla mnie zdecydowanie należy do świętej trójcy najlepszych płyt grupy. Dwie pozostałe to oczywiście wspomniane już Storia Di Un Minuto oraz Per Un Amico. L'isola Di Niente to kawał fantastycznego rocka progresywnego, który charakteryzuje melodyjność, mnóstwo pomysłów, wirtuozeria muzyków, zmiany tempa oraz wspaniałe wykonanie. Te trzy albumy w dorobku Premiata Forneria Marconi spowodowały, że zainteresowałem się mocniej włoską sceną proga, która wciągnęła mnie bezgranicznie. Nadmienię jeszcze, że w tym samym roku ten album ukazał się też w wersji anglojęzycznej i nosił tytuł The World Became The World. Ja miałem ogromną przyjemność zapoznać się wpierw z oryginalną włoską i właśnie tę cenię sobie zdecydowanie bardziej od jej wersji angielskiej. Nie ukrywam, że znam takich którzy wolą wersję anglojęzyczną. Ja jednak polecam poznać ją w ojczystym języku muzyków.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz