- Come To My Aid
- Sad Old Red
- Look At You Now
- Heaven
- Jericho
- Money's Too Tight (To Mention)
- Holding Back The Years
- (Open Up the) Red Box
- No Direction
- Picture Book
Z cyklu „Atrakcyjna
Osiemdziesiątka”
Jutro będę na koncercie
grupy Simply Red. Cieszę się niezmiernie. Przyznam szczerze, że traktowałem w
przeszłości tę grupę trochę po macoszemu. Dopiero moja Żona przypomniała mi o
nich i na nowo pokochałem ten zespół. A dlaczego wybrałem ten właśnie album, a
nie na przykład ich największe osiągnięcie czyli płytę Stars? Otóż tak się składa,
że teraz w październiku mija trzydzieści lat od wydania tej płyty. Dodatkowo twórczość
zespołu poznawałem od ich początków czyli właśnie od tego albumu (tak, na tej
trasie świętują swoje trzydziestolecie). Pamiętam tę kasetę którą przyniósł mi
kolega. Nawet spodobała mi się ta muzyka. Moją szczególną uwagę zwróciły wtedy
dwie piosenki. Pierwszą z nich słyszałem wcześniej na Liście Przebojów w
Trójce. Drugą poznałem dopiero po przesłuchaniu całego albumu i wpadłem. Ale to
co zrobiło na mnie największe wrażenie to głos lidera grupy Micka Hucknalla.
Hucknall urodził się w
Manchesterze. Jego Matka odeszła od niego i jego Ojca gdy Mick miał trzy lata.
Na kanwie tego zdarzenia Hucknall napisał (miał wtedy 17 lat) przepiękną
piosenkę z tej płyty, zatytułowaną Holding Back The Years. Początki jego
muzycznej kariery to punkowy zespół The Frantic Elevators z którym nagrał
cztery single. Jednak nie do końca pasował mu ten rodzaj muzyki. Bardziej
skłaniał się ku takim gatunkom jak soul, reggae czy pop. Chciał wykorzystać w
całości swoje znakomite warunki głosowe. Tak powstał Simply Red. Do grupy
trafiło trzech byłych członków zespołu The Durutti Columns. Byli to Chris Joyce
(perkusja, instrumenty perkusyjne), Tony Bowers (gitara basowa) oraz Tim
Kellett (trąbka). Do składu dołączyli jeszcze Sylvan (gitara) i Fritz McIntyre
(klawisze). Może tyle słowem wstępu, przejdźmy do samej płyty.
Album otwiera utwór
Come To My Aid, który był drugim singlem z tej płyty. To fajna skoczna piosenka
w której od razu możemy się przekonać o czystości i sile głosu Hucknalla. To
jedna z żelaznych pozycji w koncertowym repertuarze grupy.
Sad Old Red to kolejny
numer na płycie. Tu grupa ujawnia swoje jazzowe inspiracje. Ładny bas, któremu
mięciutko wtóruje perkusja, pobrzękiwania gitary i równie delikatne klawisze.
No i ponownie popis Hucknalla. Pojawiają się tu również znakomite partie
trąbki. Świetny utwór, idealnie pasujący do nowojorskich klubów nocnych.
Kolejna na płycie Look
At You Now to jakby delikatny flirt z tym co Mick tworzył przed Simply Red.
Szybki utwór z ciekawą partią gitary. Zawsze podobały mi się tu te trąbki. Z
resztą podobne naleciałości rockowe (oczywiście chodzi o soft rockowe ujęcie)
możemy usłyszeć w piosence No Direction z drugiej strony płyty.
Ale wróćmy jeszcze na
stronę pierwszą winylowego wydania. Otóż usłyszymy tu pierwszy z dwóch coverów
znajdujących się na tym albumie. To piosenka Heaven z repertuaru Talking Heads.
Świetna ballada z ciekawymi dęciakami (proszę zwrócić uwagę na partię
saksofonu). Która wersja lepsza? Myślę, że ta Simply Red, ale to jest zawsze
subiektywna ocena.
Stronę pierwszą zamyka
utwór Jericho, trzeci singiel z tej płyty. Bardzo spokojna i ładna w zwrotkach.
Ożywia się nieco w refrenach. Bardzo fajne zamknięcie strony.
Stronę drugą otwiera
kolejny cover. Piosenka zatytułowana Money’s Too Tight (To Mention) była
oryginalnie wykonywana przez The Valentine Brothers w duchu R&B. Hucknall
zaśpiewał tę piosenkę bardziej soulowo, nie rezygnując przy tym z oryginalności
i skoczności utworu. Był to pierwszy singiel z płyty, który dość dobrze poradził
sobie w zestawieniach (13 miejsce na Wyspach i 28 w Stanach). Znakomita
przeróbka.
Drugi utwór na tej stronie
to wielki hit grupy, o którym już wspominałem i który był czwartym singlem z tego
albumu. Chodzi naturalnie o Holding Back The Years. Mick uzewnętrznia w tej
piosence ogromy żal z powodu dorastania bez Matki. Ubolewa, że nie mógł schować
się w jej ramionach gdy miał słabsze dni lub gdy skarcił go Ojciec. Niezmiernie
żałuje tych wszystkich straconych lat bez niej. To bardzo smutna, ale zarazem
piękna piosenka o tęsknocie dziecka za Matką. Przez wiele lat mocno
utożsamiałem się z tym utworem, jest mi on niezwykle bliski (moja Mama zmarła
gdy byłem młodym chłopakiem). Piosenka okazała się wielkim hitem po obydwu
stronach oceanu. Nominowana była do nagrody Grammy. Znakomita pozycja.
Dalej usłyszymy,
wspomniany już wcześniej, No Direction, ale przed nim jest jeszcze ostatni
singiel promujący ten album, mianowicie piosenka (Open Up The) Red Box, która
nigdy jakoś nie zrobiła na mnie wrażenia. W moim odczuciu gdyby zabrakło jej na
tej płycie to nic by się nie stało. Niby wszystko jest tu na miejscu, ale jakoś
mi ta piosenka nigdy nie „zażarła”.
No ale na sam koniec mamy
(w moim odczuciu) kolejny klejnot. To utwór tytułowy. Pamiętam kiedy pierwszy
raz usłyszałem tę piosenkę. Po prostu oniemiałem z wrażenia. Sam się sobie
dziwiłem jakim cudem, przecież nie przepadam za reggae, a właśnie w takim duchu
utrzymany jest ten kapitalny utwór. Świetne klawiszowe tła, zdecydowane
uderzenia perkusji i fenomenalny bas. Ale to co najbardziej powala w tym
utworze to śpiew Hucknalla. Po prostu idzie w pięty, ciary po plecach i włosy
dęba. Całkowicie przekonuje mnie tym utworem do siebie. Ileż ja razy
wysłuchałem tej piosenki? To wiedzą chyba tylko moje wszystkie grajki przy
pomocy których odtwarzałem ten utwór. Pamiętam również gdy ten utwór został
wykorzystany w jednym z odcinków serialu Policjanci z Miami. Ależ pięknie
współgrał obraz z dźwiękiem. Fantastyczne zamknięcie płyty.
Simply Red, ale przede
wszystkim Mick Hucknall udowodnili tą płytą, że nie przypadkowo stali się
międzynarodowymi gwiazdami. Picture Book to znakomita płyta przy której można
potańczyć, wzruszyć się, ale i odpłynąć, zanurzając się we wspomnieniach. Album
mimo upływu trzydziestu lat przetrwał próbę czasu i równie świetnie słucha się
go teraz jak i wtedy w drugiej połowie lat osiemdziesiątych. Na przestrzeni
kolejnych lat, mimo często zmieniającego się składu, grupa odnosiła coraz
większe sukcesy, a Mick Hucknall udowodnił że jest jej niekwestionowanym
liderem. Osobiście Mick jest jednym z moich ulubionych Artystów z szeroko
pojętego świata pop. Uwielbiam muzyków, którzy potrafią skomponować piosenkę,
zagrać na wszystkich instrumentach i jeszcze genialnie ją zaśpiewać. To takie
jednoosobowe, samowystarczalne machiny, które dzięki swoim umiejętnościom
osiągnęły szczyty popularności, jednocześnie dostarczając nam niezwykłych przeżyć.
Czekam z
niecierpliwością na koncert, a wrażenia z niego na pewno opiszę na początku
przyszłego tygodnia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz