- Sunrain
- Ocean Of Tenderness
- Deep Distance
- Nightdust
Drogi Czytelniku, jeśli to czytasz to wiedz, że jestem na plaży. Patrzą
na mnie ze zdziwieniem ludzie ponieważ na moich kolanach leży discman (co to
takiego?), w środku kręci się ten waśnie album, a ja sprawiam wrażenie nieobecnego,
zahipnotyzowanego i oderwanego od otaczającej mnie rzeczywistości. Od lat i
zawsze gdy jadę nad wielką wodę zabieram ze sobą ten album. I zawsze siadam na
piasku, włączam go i przez godzinę nie ma mnie dla nikogo. Tak będzie i dziś…
Ashra to właściwie Manuel Göttsching, znakomity muzyk, od
najmłodszych lat kochający muzykę i uczący się gry na gitarze. Mając zaledwie
piętnaście lat wraz z kolegą Hartmutem Enke zakładają pierwszy zespół rockowy.
Manuel szybko jednak dochodzi do wniosku, że nie mają jeszcze na tyle
umiejętności aby tworzyć i interpretować muzykę. Nie wystarczą, jak sam
twierdzi, jedynie umiejętności techniczne. Podejmuje studia muzyczne po czym w
1970 roku powraca do pomysłu wznowienia działalności zespołu. Udziela się w
grupie Eruption oraz Steeple Chase
Bluesband. W końcu wraz ze wspomnianym już Hartmutem Enke oraz znanym
chyba wszystkim Klausem Schulze zakłada zespół Ash Ra Tempel. To krautrock w
którym jedną z głównych ról pełni gitara i jej znakomite improwizacje. Twórczość
grupy to głównie elektronika i rock psychodeliczny z wpływami wielu innych
gatunków. Notabene polecam choć często nie jest to łatwy repertuar.
Wracamy jednak go Göttschinga.
W samym Ash Ra Tempel przez cały czas zachodziło mnóstwo zmian personalnych,
właściwie jedynym stałym członkiem grupy był Göttsching. W 1976 roku zamknął
się w swoim studio (Studio Roma) by nagrać nową płytę New Age Of Earth. Ta ukazuje się we
Francji jeszcze w tym samym roku pod szyldem Manuel Göttsching Ash Ra Tempel.
W 1977 roku wchodzi na rynku niemieckim już pod nazwą Ashra.
Na albumie znalazły się
cztery kompozycje z czego najdłuższa trwa ponad dwadzieścia minut. Göttsching
skoncentrował się tu w szczególności na syntezatorach. Jego gitarę słychać
również, jest ona jednak dodatkiem to nastrojowych syntezatorowych obrazów.
Właściwie bardzo ciężko
jest opisać tę muzykę za pomocą słowa pisanego. Bo są to często powtarzalne
dźwięki sekwencyjne przeplatane melodyjnymi, ciepłymi motywami. Otwierający
album utwór Sunrain w moim przenośnym odtwarzaczu zaczyna grać gdy zbliżam się
do plaży. Zawsze jest to wczesny ranek gdy nie ma jeszcze zbyt dużo ludzi. Ten
jakby nie patrzył optymistyczny kawałek wyświetla idealnie mój stan ducha i
umysłu. Niczym małe dziecko przyspieszam kroku aby jak najszybciej ujrzeć te
przepastne oceaniczne czy morskie tonie, w nozdrza ze zdwojoną siłą uderza
całkiem inne powietrze. Już wiem, że za chwilkę, za momencik ujrzę jedną z
moich naturalnych miłości. Pod koniec właściwie już podbiegam, a gdy widzę wodę
jestem w innym świecie i wymiarze. Muzyka Ashry potęguje te wszystkie uczucia i
doznania.
Kolejna kompozycja Ocean
Of Tenderness to jak sama nazwa wskazuje ocean czułości dla moich zmysłów i dla
mnie w całości. Przepiękne kosmiczne, rozmarzone melodie skutecznie odcinają
mnie od rzeczywistości. Jak to jest, że mogę patrzeć tak w dal, w kołyszącą się
wodę, sunące po niebie mewy i wielkie statki, dosłownie godzinami. Obrazy wyczarowywane przez Göttschinga i obrazy
widziane w tej samej chwili przez moje oczy pozwalają mi marzyć, wyobrażać
sobie, że już niczego nie muszę. Nie muszę pracować, nie muszę znosić fochów
innych, jestem z dala od polityków i ludzkiej głupoty. Czy marzyć nie jest
bosko? To właśnie w tej kompozycji możemy usłyszeć delikatne dźwięki gitary
Manuela, która wprowadza plażowo-letni nastrój.
Deep Distance to właściwie kapitalna kontynuacja
klimatów z poprzednich kompozycji. Ciepłe, marzycielskie pejzaże idealnie
współgrające z otaczającym mnie pięknem przyrody. Naprawdę tej muzyki trzeba
wysłuchać i oddać się jej bezgranicznie.
W wydaniu winylowym
całą drugą stronę zajmuje wspomniany już przeze mnie długas zatytułowany
Nightdust. Z kolei tej kompozycji najbardziej lubię słuchać, gdy słońce chyli
się już ku zachodowi pozostawiając na oceanie pomarańczowo-krwiste znaki.
Patrzę wtedy na jakiś wybrany statek zastanawiając się dokąd płynie. I gdy w
końcu znika z moich oczu, wyobrażam sobie (dzięki tym kosmicznym dźwiękom
Nightdust), że odlatuje gdzieś daleko poza nasz układ w poszukiwaniu
normalności, gdzie będzie można zacząć wszystko od nowa. To niesamowite jak
muzyka zawarta na tym albumie pozwala zniknąć, zapomnieć o świecie i być
gdziekolwiek chcemy, tam gdzie sobie wymarzymy i zapragniemy, chociażby przez
te kilkadziesiąt minut. Przepiękny utwór.
Manuel Göttsching udowodnił tym albumem, że jest znakomitym, samowystarczalnym muzykiem z nieograniczoną wyobraźnią i arcyciekawą duszą. Jedynie ktoś wrażliwy na piękno mógł stworzyć tak zacną muzykę. New Age Of Earth to nostalgia, ciepło i wrażliwość wyczarowane przy pomocy syntezatorów oraz delikatnej gitary elektrycznej. Często jesienią lub zimą gdy za oknem plucha i deszcze włączam ten album i natychmiast jestem na plaży. Elektronika lat siedemdziesiątych najwyższych lotów, która mimo upływu czterdziestu lat gra jakby była nagrana wczoraj. Polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz