- Force Majeure
- Cloudburst Flight
- Thru Metamorphic Rocks
Mija 35 lat od wydania tego albumu. Kiedy to zleciało? Pojęcia nie mam. Po kiepskim albumie Cyclone (oczywiście to moje subiektywne odczucie) i odejściu z zespołu Steve’a Jolliffe’a, panowie Froese i Franke wzięli się do pracy nad nową płytą. Wspierał ich w tym (jak zresztą na poprzednim albumie) Klaus Krüger, który zagrał na perkusji. Krüger zaraz po nagraniu swoich partii opuścił Tangerine Dream by dołączyć do Iggy Popa. Dodatkowo na wiolonczeli zagrał tu Eduard Meyer. Nagrań dokonano w Berlinie na przełomie sierpnia i września 1978. Autorką okładki jest żona Edgara, Monika Froese.
Album zawiera trzy kompozycje. Pierwszą z nich, jednocześnie najdłuższą na płycie, jest utwór tytułowy Force Majeure. Wspaniała suita. Dzieje się tu naprawdę bardzo dużo. Początek to dość mroczne klawisze. Napięcie ciągle narasta, słyszymy piękne dźwięki wiolonczeli. W okolicach czwartej minuty zmienia się nastrój, do gry wchodzi pianino, któremu za chwilkę akompaniują perkusja wraz z gitarą elektryczną. Utwór staje się dynamiczny. Pojawia się kilka spokojniejszych pasaży ale perkusja nie daje o sobie zapomnieć i po chwilowym wyciszeniu, ponownie rozpędza tę kompozycję. W siódmej minucie na pierwszy plan wysuwają się syntezatory, które fantastycznie malują muzyczne obrazy. Nagle słyszymy odgłosy pędzącego parowozu i wybrzmiewa basowy syntezator, znika perkusja, a pojawia się ponownie gitara. Uderzenie dzwonu i mamy sekwencer. Znowu główny temat grany na syntezatorach. W okolicach szesnastej minuty ponownie wraca perkusja, a utwór przypomina te grane prze Jarre’a. Piękna wielowątkowa suita, która mimo upływu tylu lat nic nie straciła na świeżości.
Cloudburst Flight to dla mnie utwór ponadczasowy. To mój faworyt z tej płyty ale i jeden z ulubionych w ich dyskografii. To jeden z tych utworów, który nabiera mocy gdy jest słuchany przeze mnie w odpowiednim klimacie i otoczeniu. Uwielbiam słuchać tego dzieła gdy za oknem leje deszcz lub gdy patrzę na wzburzone morskie wody. Ależ wtedy jest moc. Mam jeszcze jeden taki utwór, który włączam w takich okolicznościach. To Submarine zespołu Genesis. Ale wróćmy do Cloudburst Flight. Sam początek to przepiękna gitara. Do tego delikatne tło syntezatorowe. Cudowny wstęp. Dalej muzyka robi się coraz bardziej niepokojąca. Świetna praca klawiszy i perkusji. Do tego dochodzi genialna gitara Edgara Froese, która wybija się na pierwszy plan. Ta wyśmienita solówka w połączeniu z basowym syntezatorem daje nieprawdopodobny efekt. Nagle gitara cichnie, utwór zdecydowanie uspokaja się i słyszymy przepiękną melodię. To najkrótszy utwór na tej płycie. I właśnie tego strasznie żałuję. Panowie mogli go jeszcze „pociągnąć” ze dwie, trzy minuty w jego końcowej partii. Genialna kompozycja.
Ostatni na płycie to utwór Thru Metamorphic Rocks, który jest dwuczęściowy. Pierwsza część to bardziej art.-rockowe granie (niż typowe syntezatorowe, do jakiego przyzwyczaili nas panowie z Tangerine Dream) z przesterowaną gitarą, która z czasem milknie by ustąpić miejsca (druga część) dość jednostajnemu, przez co trochę monotonnemu graniu, okraszonemu przeróżnymi dźwiękami. Moim skromnym zdaniem ta kompozycja trochę psuje odbiór całego albumu. Pomimo, że te wszystkie odgłosy i wstawki są bardzo ciekawe, to jednak główny motyw tej kompozycji potrafi zirytować.
Pomysły zawarte na tej płycie zostały wykorzystane w przyszłości w utworach do filmu Risky Business oraz genialnej ścieżce dźwiękowej do filmu Thief. Dla mnie płyta Force Majeure to jeden z najlepszych albumów w dorobku tej fantastycznej grupy. To właśnie ten album był pierwszym po który sięgnąłem gdy dowiedziałem się o śmierci (20.01.2015) Edgara Froese. To zdecydowanie jedna z płyt, którą zabrałbym na bezludną wyspę. Uwielbiam jej słuchać w samotności. To jedna z tych płyt, która leczy moją duszę i ciało.
Świetna recenzja! Ja także przeżywam tą muzykę, zwłaszcza pierwsze dwa utwory. Szkoda, że zespół praktycznie pomijał ją koncertach (Force Majeure - 1980-1982 bodajże oraz kilka razy w latach 2000, tylko ten lekki fragmencik z sekwencerem z końca - np. https://www.youtube.com/watch?v=Ry6zPeVChPI - z niepotrzebnie dodaną perkusją), Mimo planów, nie doszło też do planowanej trasy koncertowej. Może przyniosłaby improwizacje wokół tej suity albo jej poszerzoną, ewolucyjną wersję? :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Dokładnie jak piszesz Szymonie. Płyta tak czy siak jest fantastyczna i ponadczasowa.
OdpowiedzUsuń