piątek, 3 lipca 2015

Starcastle - Fountains Of Light (1977)



Side One:
  1. Fountains
  2. Dawning Of The Day
  3. Silver Winds
Side Two:
  1. True To The Light
  2. Portraits
  3. Diamond Song (Deep Is The Light)
Z wiadomych powodów słuchałem w tym tygodniu dość sporo Yes. I tak przypomniało mi się o grupie Starcastle, która jako żywo przypomina w brzmieniu zespół Yes. Czasami dosłownie. Nie wiedziałem tylko którą płytę zagrać. Padło na Fountains Of Light.
Początki Starcastle to rok 1969. To wtedy właśnie na Uniwersytecie w Illinois studenci Steve Hagler (gitara), Mike Castlehorn (perkusja) i Paul Tassler (gitara basowa), utworzyli zespół St. James grający covery w lokalnych barach i klubach studenckich. Po kilku zmianach personalnych (dołączył miedzy innymi Terry Luttrell, który wcześniej był wokalistą w REO Speedwagon) w 1974 roku zespół przyjął nazwę Starcastle. W międzyczasie cały czas nagrywali piosenki i bardzo dużo koncertowali. Ich debiutancki album ukazał się na początku 1976 roku i zatytułowany był po prostu Starcastle.

W nagraniu tego konkretnego albumu brali udział Terry Luttrell (główny głos), Gary Strater (bas), Stephen Tassler (perkusja), Herb Schildt (instrumenty klawiszowe), Matthew Stewart (gitara, głos) oraz Stephen Hagler (gitara, głos). A co znajdziemy na płycie Fountains Of Light?
Znajdziemy tu sześć utworów. Moim skromnym zdaniem co najmniej dwa są kiepskie, ale to tylko moje odczucie. Album rozpoczyna utwór Fountains. Kosmiczne klawisze za chwilę bas, perkusja i gitary. No i właśnie te pierwsze dźwięki natychmiast przywołują skojarzenia z Yes (notabene zespół nazywany jest często klonem Yes lub amerykańską odpowiedzią na Yes. Oczywiście trochę nie ta liga, ale podobieństwa są ogromne). I to rzeczywiście wyraźnie słychać. Bas w tym utworze? Przecież to Chris Squire. Głos i harmonie wokalne? Anderson i Yes. Klawisze też mocno podobne do tych Wakemana. Fountains to naprawdę udana piosenka. Trwa ponad dziesięć minut i jak już wspomniałem usłyszymy tu fajne klawisze, świetny bas i bardzo dobre partie wokalne.
Dawning Of The Day to drugi i najkrótszy utwór na tym albumie. To właśnie jeden z tych słabszych. Początek to znowu klawisze do których stopniowo dołączają inne instrumenty. Spokojna piosenka z kosmicznymi klawiszami w roli głównej. To raczej radiowy utwór, nieco komercyjny, który bardziej  przypomina mi solowe dokonania Andersona.
Stronę pierwszą zamyka Silver Winds. I ponownie klawisze na dzień dobry. Brzmią tu one jakby były wyjęte z gry na Atari 65XE (kto pamięta te czasy?). To drugi utwór z tej płyty który nie do końca mnie przekonuje. Nieliczne gitarowe wstawki przypominają mi nieco te z zespołu Kansas.

Druga strona to ponowny powrót do nieco bardziej progresywnego grania. Pierwszy utwór z tej strony to True To The Light. Na początku mamy fajne Yesowe gitary. Do tego wszechobecne klawisze i harmonie wokalne żywcem z Yes wyjęte. Bardzo fajna struktura tej piosenki z kilkoma ciekawymi pomysłami i zmianami. Bardzo przyjemny utwór. 
Portraits. Sam początek to piękne gitary akustyczne i przyjemny, delikatny bas plumkający gdzieś w tle. Chwilę później utwór jak żywy przypomina mi kompozycję And You And I wiadomego zespołu. Nie jest to oczywiście zjechane na żywca, ale mocne nawiązania są. Kolejna udana propozycja.
Album zamyka trwający nieco ponad pięć i pół minuty Diamond Song (Deep Is The Light). To drugi po Fountains mój faworyt z tej płyty. Podobają mi się tu bardzo wokale i te gitary trochę jak w Styx. W okolicy 2:30 kapitalne klawisze i przygrywająca im gitara z wyśmienitym wokalem. Dalej wchodzi świetny Squire’owski bas, ponownie klawisze i gitarowe „amerykańsko” brzmiące solo. Dla mnie znakomity utwór. Tylko tak trochę dziwnie się kończy…

Reasumując. Słuchając całej płyty wyraźnie słychać ogromny wpływ Yes. Nie jest to oczywiście poziom mistrzów, ale uważam, że nic chłopakom ze Starcastle zarzucić nie można. Grają bardzo sprawnie, dobrze technicznie i odnajdziemy tu sporo ich własnych pomysłów. Jednak z drugiej strony trochę szkoda, że tak mocno odnoszą się muzycznie do swoich doświadczonych kolegów. Generalnie mi to nie przeszkadza ale...
Z wielką przyjemnością wracam do albumów Starcastle i polecam zapoznanie się z twórczością tej ciekawej grupy. Fani Yes powinni być usatysfakcjonowani.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz