- Sonnenzeichen - Feuerzeichen
- Für Ein Kleines Mädchen
- Nichts Für Mich
- Nach Diesem Tag
- La La
- Sonne
- Tanz Und Tod: a) Der Begleiter; b) Yaqui; c) Tanz Und Tod
Z cyklu „Atrakcyja
Osiemdziesiątka”
Przedstawiciele rocka
progresywnego z Niemiec. Rock progresywny w 1982? Do tego śpiewany w języku
niemieckim? Nie, to nie może wypalić. A jednak. Bardzo lubię ten album i często
do niego wracam. Przez lata miałem go tylko na winylu i szlag mnie trafiał, że
nie mogę zagrać go w samochodzie czy na spacerze, wrzucając płytkę do mojego
discmana. Po latach się udało…
Co prawda wersja
kompaktowa ukazała się na początku lat dziewięćdziesiątych, ale jakoś nigdy nie
miałem szansy jej zdobyć. Dopiero kilka lat temu ukazały się wznowienia płyt
Anyone’s Daughter. No nie mogłem sobie odmówić przyjemności zakupu tego krążka.
Sam zespół powstał w
1972 roku w Stuttgarcie. Jego założycielami byli Uwe Karpa (gitary) oraz
Matthias Ulmer (klawisze, śpiew). Początkowo grupa grała covery znanych już
wtedy i uznanych zespołów. Wśród tych zespołów był między innymi Deep Purple.
To właśnie tytuł jednego z utworów Purpli stał się nazwą grupy z Niemiec.
Chodzi oczywiście o Anyone’s Daughter, który to utwór pochodzi z albumu Purpli
zatytułowanego Fireball. Na dwóch pierwszych albumach teksty piosenek były
napisane w języku angielskim. Dopiero przy trzecim albumie zatytułowanym
Piktors Verwandlungen (Hermann Hesse) teksty były po niemiecku. W trakcie
tworzenia In Blau zespół ponownie zastanawiał się nad powrotem do
angielszczyzny. Panowie stwierdzili jednak, że są bardziej artystami niż
biznesmenami i doszli do wniosku, że teksty będą w ich ojczystym języku.
Wiadomo, wiązało się to z zimnym przyjęciem, szczególnie na Wyspach, ale jak wspomniałem
wygrały względy artystyczne i patriotyczne.
Na opisywanym tu In
Blau, oprócz wspomnianych już panów Ulmera i Karpa, na płycie zagrali też Harald
Bareth (bas, śpiew) oraz Peter Schmidt (perkusja).
Album rozpoczyna utwór
Sonnenzeichen – Feuerzeichen. Początek to klimatyczne klawisze, pojawia się
delikatny głos wokalisty. Dalej mamy wyraźny bas. Utwór zwiększa swoje
natężenie, rozwija się i buduje. W tle pogrywa gitara, talerze perkusji oraz
klimatyczne klawisze. No właśnie pierwsze zetknięcie z niemieckim. Naprawdę nie
jest źle. Może z początku się to wydawać dziwne, ale ostatecznie nieźle to
brzmi. No i na koniec całkiem zgrabna solówka na gitarze.
Für
Ein Kleines Mädchen. Na dzień dobry usłyszymy dźwięki kapitalnej gitary
akustycznej pogrywającej w nieco celtyckich klimatach. Dołącza do niej świetny
fortepian. Następnie gitara akustyczna, wyraźny bas i ponownie wspaniałe
klawiszowe tło. Do tego fragment na Moogu. Naprawdę pięknie to brzmi. Kosmiczne
klawisze i przepiękna gitara akustyczna robią tu taki klimat, że tylko unieść
się w przestworza i lecieć. Dopiero w okolicach 3:40 utwór jakby trochę ożywał,
przyspiesza, choć nadal przeważa brzmi bardziej akustycznie. Świetny numer.
Dochodzimy
do utworu numer trzy. Ten nosi tytuł Nichts
Für Mich i trwa niemal siedem minut. Utwór otwierają wyraziste bębny do których
po chwili dołącza gitara i głos Baretha. Pojawiają się także klawisze, które
niestety psują odbiór. Brzmią bowiem dość plastikowo i tak trochę typowo dla lat
osiemdziesiątych. Jednak taki stan rzeczy nie utrzymuje się z byt długo. W
okolicach 1:30 wchodzi kapitalny bas. Włącza się perkusja i znakomita gitara.
No i teraz robi się arcyciekawie. A gdy jeszcze pojawiają się to tu, to tam
organowe dźwięki, mamy uśmiech na twarzy. Ów organy mają tu swój moment i świetną
solówkę, która chwilę później poprawiona jest solówką, tym razem gitary. Od
4:30 uspokojenie, kosmiczne klawisze i delikatny śpiew. Po cienkim początku,
utwór z każdą następną sekundą tylko zyskuje.
Stronę
pierwszą kończy Nach Diesem Tag. To spokojny pozycja. Klawisze, sekcja,
śpiew i w późniejszej fazie partia gitary. Nic nadzwyczajnego. Poprawna
piosenka.
Za
to stronę drugą otwiera kompozycja, która odkąd sięgnę pamięcią zawsze dawała
mi takiego kopa, że hej. Tak było i wczoraj. Z pewnych zawodowych powodów
miałem okropnego doła, ale gdy z samego rana włączyłem właśnie ten utwór to
podziałało, postawiło mnie na nogi, wyciągnęło z kompletnego otępienia i
czarnych myśli. To jeden z moich ulubionych utworów w dyskografii grupy. Chodzi
o kompozycję zatytułowaną La La. Żywiołowy i do przodu. Znakomicie muzycy tu
zaiwaniają. Wyśmienita sekcja rytmiczna plus fenomenalny fortepian (później
organy) i jeszcze lepsza gitara. No i na chwilę pojawia się tu flet. Gwarantuję,
że po wysłuchaniu tej pozycji przez cały dzień będzie się kołatać po głowie to
la la la la. Przynajmniej ja tak mam. Wielki plus.
No
ale przejdźmy do następnej pozycji którą jest utwór Sonne. Tu jak w przypadku Für
Ein Kleines Mädchen od samego początku usłyszymy świetną gitarę akustyczną i
śpiew wokalisty. Później mamy przez chwilę klimat wyjęty niczym z twórczości
Genesis. Pięknie to brzmi. Dalej cudownej urody gitara akustyczna wspomagana
przez bas i fortepian. Cudny, melancholijny klimat.
No
i na samym końcu znalazła się suita Tanz Und Tod, która trwa ponad piętnaście
minut. Tu ponownie całość rozpoczyna akustyczna gitara. Spokojnie, klimatycznie, pojawia się śpiew i delikatny bas, a po
chwili fortepian i perkusja. Fajne przyspieszenie w okolicach 1:40
gdzie na przód wysuwają się organy. Około piątej minuty usłyszymy
świetną gitarową solówkę. Dalej świetny fragment z fortepianem w roli głównej. Naprawdę
Ulmer wie jak używać tego instrumentu i daje czterominutowy popis. W dziewiątej minucie pojawia się monolog na
tle klawiszowych dźwięków, które są niespokojne i jakby chciały wyrwać się do
przodu. Dochodzi pulsujący bas i znakomita partia gitary. Ostatnie dwie minuty
to świetna sekcja i klawisze współgrające z gitarą. Wyśmienite zakończenie
albumu.
Na
kompaktowym wznowieniu znalazły się jeszcze dwa bonusy. To nagrania koncertowe
z 1982 roku. Są to Sonne/Adonis Medley oraz Nach Diesem Tag. Można się
przekonać, że panowie z Anyone’s Daughter nie byli amatorami i na żywo radzili
sobie wyśmienicie.
In
Blau to naprawdę mocna pozycja. Panowie pokazali, że potrafią dobrze grać i
znają się na swojej robocie. To piękne melodyjne granie poparte klawiszową
wirtuozerią, cudownej urody gitarą akustyczną i wyrazistą sekcją rytmiczną.
Mnie album zachwyca w całości. W moim odczuciu nie ma tu słabych
momentów. Jak na lata osiemdziesiąte i kategorię rock progresywny, to naprawdę ciekawy
album. I proszę się nie zrażać
tym niemieckim. Bardzo wielu uważa, że po niemiecku to tylko Rammstein może śpiewać.
Nieprawda.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz