czwartek, 7 kwietnia 2016

Birth Control - Plastic People (1975)

  1. Plastic People ("You Meet Them Everywhere")
  2. Rockin' Rollin' Roller ("Tell Me Whatever You Want")
  3. My Mind ("The Sad Man With The Third Ear")
  4. Tiny Flashlights ("Beloved Coffein")
  5. Trial Trip ("The Ferry To The Isle")
  6. This Song Is Just For You ("An For A Brown Eyed Sweet Danseuse")    
Zespół przyciągnął moją uwagę dzięki okładkom ich płyt. W latach dziewięćdziesiątych kupiłem hurtem kilka ich albumów na winylu. Okładka debiutanckiego albumu grupy to imitacja opakowania zawierającego tabletki antykoncepcyjne, płyta Operation przedstawia pajęczycę pożerającą noworodki na oczach papieża, a Hoodoo Man obleśnie grubą babę. To było dość ciekawe i zarazem dziwne przeżycie. Jednak muzycznie nie do końca przekonywał mnie materiał znajdujący się na tych płytach. Dopiero Plastic People było płytą do której wracałem i nadal wracam z przyjemnością…
No i ta okładka przedstawiająca ludzi podążających z prądem jak miliony im podobnych. Idą jak barany, jak ludzie bez rozumu, jakby byli z tworzywa.
Grupa powstała w 1968 roku (a właściwie w 1966 gdy wyłoniła się z zespołu The Earls) w Berlinie Zachodnim. Cztery lata później muzycy przenoszą się w okolice Frankfurtu nad Menem. Swoją nazwę zawdzięczają encyklice papieskiej Humanae vitae w której mowa była o potępieniu antykoncepcji. Zespół występował w składzie Reinhold Sobotta (organy), Bernd Koschmidder (bas), Rolf Gurra (śpiew) oraz Egon Balder (perkusja). Na przestrzeni lat skład zespołu mocno ewoluował, podobnie jak muzyka grupy. Zaczynali od jazz rocka poprzez hard rock na  heavy progu kończąc.  
Na albumie Plastic People muzycy poszli bardziej w rock progresywny z elementami krautrocka, symfonicznymi odniesieniami i jazzującymi fragmentami. Album nagrano w składzie Peter Föller (bas, śpiew), Bruno Frenzel (gitary), Zeus B. Held (klawisze, saksofon, trąbka) oraz Bernd "Nossi" Noske (perkusja, śpiew). Do Nagrania tego albumu panowie z Birth Control zaprosili gości i byli to  Friedemann Leinert (flet), Christoph Noppeney (altówka), Jochen von Grumbkow (wiolonczela), Ulla, Hanne & Brigitte (chórki) oraz Robby (saksofon), Otto (puzon) i Harry (trąbka).

Na pierwszy ogień idzie utwór tytułowy, który trwa nieco ponad dziewięć minut. Od samego początku znakomita współpraca klawiatur i gitary z jeszcze lepszą pracą perkusji. Arcyciekawy jest wstęp tego utworu. Świetne klawisze, gitara która to pojawia się to znika. Pierwsze słowo śpiewane usłyszymy dopiero w trzeciej minucie. Utwór płynie miarowo przerywany zrywami perkusji i organów. No i w siódmej minucie wyciszenie, wchodzą na chwilę kosmiczne klimaty, a następnie pojawia się flet. Kapitalne otwarcie.
Rockin’ Rollin’ Roller. Fajny, żywiołowy od samego początku. Świetne klawisze i perkusja, które napędzają ten utwór. Do tego ciekawa gitara. Podoba mi się tu fajne zwolnienie tempa w środku utworu, wchodzą ładny fortepian i gitara. Na koniec solo na klawiszach. Od zawsze podobał mi się tu także sam początek. Dzwoni telefon, odbiera kobieta mówi „Słucham”, a w odpowiedzi dostaje „You can tell me I’m a gangster, you can tell me I’m a monk, if I could I…” po czym połączenie zostaje zerwane. Kobieta z wściekłością rzuca słuchawką.
Stronę pierwszą zamyka My Mind. Początek to odgłosy wiejącego wiatru. Spokojny, tajemniczy klimat, głos wokalisty niczym z zaświatów. Świetne gitarowe wstawki i wyraźnie słyszalne wiolonczela i altówka które dopełniają całości. Ależ ładnie to brzmi. W połowie trwania utworu muzyka chwilami uderza w nas mocniej. Pod koniec kosmiczna partia klawiszy.
Tiny Flashlights. Początek to współpraca wokalu i gitary. Po kilkudziesięciu sekundach utwór wybrzmiewa w pełnej krasie. Wyśmienita gitara oraz jazzujące pianino elektroniczne. Świetny, optymistycznie brzmiący utwór. Dopiero w okolicach czwartej minuty, za sprawą klawiszy robi się mroczniej i posępnie. Dalej ciekawy gitarowy fragment po którym utwór powraca na bardziej optymistyczne tory. W samej końcówce usłyszymy partię saksofonu.
Przedostatni numer na płycie to Trial Trip, który rozpoczynają klawiszowe dźwięki i niski, głęboki głos. Po minucie mamy uderzenie instrumentów. Świetne organy i ciekawe partie gitary. Sposób śpiewania w tym utworze troszeczkę przypomina mi partie wokalne Iana Andersona z Jethro Tull. W okolicach czwartej minuty utwór fantastycznie zwalnia tworząc fajny klimat. Później solówka na gitarze i kapitalne przyspieszenie (znakomity fragment).
Cały album zamyka utwór zatytułowany This Song Is Just For You. Cała gama dęciaków, która fantastycznie otwiera ten numer. Później uspokojenie, organy i gitarowe partie. Muzyka snuje się na tle pulsującego basu. Pięknie grają instrumenty smyczkowe, którym towarzyszy flet. Pierwsze partie śpiewane usłyszymy dopiero po dobrych dwóch minutach. No i właśnie w tym utworze usłyszymy także kobiece chórki, które dodają sporo ciepła do chropowatego głosu wokalisty. Kapitalne zamkniecie tego albumu.

Jak wspomniałem na początku, jest to mój ulubiony album Birth Control. Po hałaśliwej i ciężkiej (dla mnie) płycie Hoodoo Man tu mamy uspokojenie, ładne melodie i ciekawe pomysły. Ciekawostką może być to, że na kompakcie zamieniono miejscami dwie piosenki. Na oryginalnym winylowym wydaniu jako drugi zamieszczony jest utwór Tiny Flashlights, natomiast na kompakcie utwór numer dwa to Rockin’ Rollin’ Roller. Naprawdę ciekawa płyta.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz