- Plastic People ("You Meet Them Everywhere")
- Rockin' Rollin' Roller ("Tell Me Whatever You Want")
- My Mind ("The Sad Man With The Third Ear")
- Tiny Flashlights ("Beloved Coffein")
- Trial Trip ("The Ferry To The Isle")
- This Song Is Just For You ("An For A Brown Eyed Sweet Danseuse")
Zespół przyciągnął moją
uwagę dzięki okładkom ich płyt. W latach dziewięćdziesiątych kupiłem hurtem
kilka ich albumów na winylu. Okładka debiutanckiego albumu grupy to imitacja
opakowania zawierającego tabletki antykoncepcyjne, płyta Operation przedstawia
pajęczycę pożerającą noworodki na oczach papieża, a Hoodoo Man obleśnie grubą
babę. To było dość ciekawe i zarazem dziwne przeżycie. Jednak muzycznie nie do
końca przekonywał mnie materiał znajdujący się na tych płytach. Dopiero Plastic
People było płytą do której wracałem i nadal wracam z przyjemnością…
No i ta okładka
przedstawiająca ludzi podążających z prądem jak miliony im podobnych. Idą jak
barany, jak ludzie bez rozumu, jakby byli z tworzywa.
Grupa powstała w 1968 roku
(a właściwie w 1966 gdy wyłoniła się z zespołu The Earls) w Berlinie Zachodnim.
Cztery lata później muzycy przenoszą się w okolice Frankfurtu nad Menem. Swoją
nazwę zawdzięczają encyklice papieskiej Humanae
vitae w której mowa była o potępieniu antykoncepcji. Zespół występował w
składzie Reinhold Sobotta (organy), Bernd Koschmidder (bas), Rolf Gurra (śpiew)
oraz Egon Balder (perkusja). Na przestrzeni lat skład zespołu mocno ewoluował,
podobnie jak muzyka grupy. Zaczynali od jazz rocka poprzez hard rock na heavy progu kończąc.
Na albumie Plastic
People muzycy poszli bardziej w rock progresywny z elementami krautrocka,
symfonicznymi odniesieniami i jazzującymi fragmentami. Album nagrano w składzie
Peter Föller (bas, śpiew), Bruno Frenzel (gitary), Zeus B. Held (klawisze,
saksofon, trąbka) oraz Bernd "Nossi" Noske (perkusja, śpiew). Do Nagrania
tego albumu panowie z Birth Control zaprosili gości i byli to Friedemann Leinert (flet), Christoph Noppeney
(altówka), Jochen von Grumbkow (wiolonczela), Ulla, Hanne & Brigitte
(chórki) oraz Robby (saksofon), Otto (puzon) i Harry (trąbka).
Na pierwszy ogień idzie
utwór tytułowy, który trwa nieco ponad dziewięć minut. Od samego początku
znakomita współpraca klawiatur i gitary z jeszcze lepszą pracą perkusji.
Arcyciekawy jest wstęp tego utworu. Świetne klawisze, gitara która to pojawia
się to znika. Pierwsze słowo śpiewane usłyszymy dopiero w trzeciej minucie. Utwór
płynie miarowo przerywany zrywami perkusji i organów. No i w siódmej minucie
wyciszenie, wchodzą na chwilę kosmiczne klimaty, a następnie pojawia się flet.
Kapitalne otwarcie.
Rockin’ Rollin’ Roller.
Fajny, żywiołowy od samego początku. Świetne klawisze i perkusja, które
napędzają ten utwór. Do tego ciekawa gitara. Podoba mi się tu fajne zwolnienie
tempa w środku utworu, wchodzą ładny fortepian i gitara. Na koniec solo na
klawiszach. Od zawsze podobał mi się tu także sam początek. Dzwoni telefon,
odbiera kobieta mówi „Słucham”, a w odpowiedzi dostaje „You can tell me I’m a
gangster, you can tell me I’m a monk, if I could I…” po czym połączenie zostaje
zerwane. Kobieta z wściekłością rzuca słuchawką.
Stronę pierwszą zamyka My Mind. Początek to odgłosy wiejącego wiatru. Spokojny, tajemniczy klimat, głos wokalisty niczym z zaświatów. Świetne gitarowe wstawki i wyraźnie słyszalne wiolonczela i altówka które dopełniają całości. Ależ ładnie to brzmi. W połowie trwania utworu muzyka chwilami uderza w nas mocniej. Pod koniec kosmiczna partia klawiszy.
Tiny Flashlights. Początek
to współpraca wokalu i gitary. Po kilkudziesięciu sekundach utwór wybrzmiewa w
pełnej krasie. Wyśmienita gitara oraz jazzujące pianino elektroniczne. Świetny,
optymistycznie brzmiący utwór. Dopiero w okolicach czwartej minuty, za sprawą
klawiszy robi się mroczniej i posępnie. Dalej ciekawy gitarowy fragment po którym
utwór powraca na bardziej optymistyczne tory. W samej końcówce usłyszymy partię
saksofonu.
Przedostatni numer na
płycie to Trial Trip, który rozpoczynają klawiszowe dźwięki i niski, głęboki
głos. Po minucie mamy uderzenie instrumentów. Świetne organy i ciekawe partie
gitary. Sposób śpiewania w tym utworze troszeczkę przypomina mi partie wokalne
Iana Andersona z Jethro Tull. W okolicach czwartej minuty utwór fantastycznie
zwalnia tworząc fajny klimat. Później solówka na gitarze i kapitalne
przyspieszenie (znakomity fragment).
Cały album zamyka utwór zatytułowany This Song Is Just
For You. Cała gama dęciaków, która fantastycznie otwiera ten
numer. Później uspokojenie, organy i gitarowe partie. Muzyka snuje się na tle
pulsującego basu. Pięknie grają instrumenty smyczkowe, którym towarzyszy flet. Pierwsze
partie śpiewane usłyszymy dopiero po dobrych dwóch minutach. No i właśnie w tym
utworze usłyszymy także kobiece chórki, które dodają sporo ciepła do chropowatego
głosu wokalisty. Kapitalne zamkniecie tego albumu.
Jak wspomniałem na
początku, jest to mój ulubiony album Birth Control. Po hałaśliwej i ciężkiej (dla
mnie) płycie Hoodoo Man tu mamy uspokojenie, ładne melodie i ciekawe pomysły. Ciekawostką
może być to, że na kompakcie zamieniono miejscami dwie piosenki. Na oryginalnym
winylowym wydaniu jako drugi zamieszczony jest utwór Tiny Flashlights,
natomiast na kompakcie utwór numer dwa to Rockin’ Rollin’ Roller. Naprawdę
ciekawa płyta.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz