- Andesamba
- På En Sten
- Gånglåt Från Valhallavägen
- Kattvals
- The Sudden Grace
- Vågspel
- Ölandsshuffle
To cóż, że ze Szwecji.
Tak, dziś na tapecie mamy przedstawicieli tego pięknego kraju. To płyta ze
śmietnika. Nie, oczywiście nie chodzi o zawartość muzyczną ani jakąkolwiek inną
dotyczącą zespołu. Tu należy to rozumieć dosłownie. Opowieść jest długa, ale
między innymi tę płytę wyciągnąłem w latach dziewięćdziesiątych właśnie ze
śmietnika. Komuś była niepotrzebna, mi sprawiła wielką frajdę…
Zespół powstał na
początku lat siedemdziesiątych w Sztokholmie. Nazwa zespołu
została zaczerpnięta z powieści o tym samym tytule autorstwa Birger Sjöberg. Na
Kattvals zagrało trio co ma się nijak do nazwy zespołu. Pragnę jednak uspokoić.
Otóż w początkach swojej działalności był to kwartet. Jednak na skutek różnic
co do muzycznego kierunku w jakim miała iść grupa, zespół opuściła wokalistka Margareta Söderberg.
Album,
jak już kilka przedstawianych na blogu, jest jedynakiem. W składzie
nagrywającym znaleźli się Fred Hellman, który zagrał tu na organach Hammonda
oraz fortepianie, Rune Carlsson (perkusja) oraz Finn Sjöberg (gitara, flet). Wyszedł
z tego całkiem smaczny materiał, ale po kolei.
Przyznam
się bez bicia, że mnie osobiście zdecydowanie bardziej przypadła do gustu
strona pierwsza winylowego wydania. Kompozycja otwierająca ten album,
zatytułowana Andesamba to kapitalny, żywiołowy numer w klimatach południowoamerykańskich.
Świetne rytmy, a do tego znakomite popisy gitarowe Sjöberga. W okolicach
drugiej minuty utwór zdecydowanie zwalnia, a na pierwszy plan wychodzą organy Freda Hellmana,
którym w dalszej części wtóruje nostalgiczna gitara.
På En Sten. To cudnej
urody utwór. Delikatny, nigdzie się nie spieszący. Od pierwszych sekund czaruje
nas melodia grana na flecie. Tło, to Hammond oraz delikatna perkusja.
Ponownie usłyszymy tu ładną partię gitary. I to właśnie w drugiej części tego
utworu pojawia się solo fortepianu, nawiasem mówiąc bardzo przyjemne. Sam
koniec to współpraca gitary i fletu. Bardzo ładna kompozycja.
Stronę pierwszą zamyka
najdłuższy na tym albumie utwór zatytułowany Gånglåt Från
Valhallavägen. Od samego początku kapitalne, trochę złowrogie dźwięki
organów oraz świetna gitara, która wprowadza nas w skandynawski klimat. Oczami
wyobraźni możemy zobaczyć ten surowy, zimny pejzaż i ciężkie życie mieszkańców
prastarej Szwecji. Kto wyobraźnię ma lepszą, zobaczy wikingów, którzy przygotowują
się do wyprawy na Ruś Kijowską czy Bułgarię Kamską. Kapitalny utwór ze sporymi
naleciałościami ludowej muzyki Skandynawii. Brawa dla wszystkich muzyków.
Drugą
stronę rozpoczyna utwór tytułowy. Fajny, żywy. W przypadku tej kompozycji najbardziej podoba mi się
praca perkusji, choć i inne instrumenty radzą sobie całkiem nieźle. Tu ponownie
gitara wysuwa się na pierwszy plan, ale i organy zaliczają znakomite solo, trochę
w stylu niestety nieżyjącego już Emersona.
W
The Sudden Grace, Hellman i jego organy podzielili się rolami ze
Sjöbergiem i jego gitarą.
Początek to zdecydowana dominacja Sjöberga. Dopiero w drugiej minucie klawisze
dochodzą do głosu i nie odpuszczają przez ponad minutę. Fajny, optymistyczny
numer.
Do końca płyty zostały
nam jeszcze dwa utwory. Pierwszy z nich autorstwa Hellmana zatytułowany jest Vågspel.
I tu mamy zdecydowane zwolnienie tempa. W ciekawą podróż zabierają nas organy,
które zdominowały ten utwór. I wreszcie Ölandsshuffle, który
zamyka tę płytę. Energiczny, gdzie instrumentem wiodącym jest gitara. Bez małej wzmianki nie można też pozostawić organów, które mają tu także swoje pięć minut.
Powiem tak. Panowie
prochu nie wymyślili. Jednak bardzo dobrze słucha się tej muzyki. Jak
wspominałem na początku, pierwsza strona jest w moim odczuciu zdecydowanie
lepsza. Po prostu kompozycje są bardziej zróżnicowane, zawierają więcej pomysłów i mogą
zaskakiwać. Druga strona jest nieco bardziej monotonna (co nie znaczy że jest nudna). Opiera się bowiem na
schemacie gitara – organy, przy czym w jednym utworze usłyszymy więcej Sjöberga, a w innym więcej Hellmana. Kattvals to
mieszanka proga, ociupiny jazzu oraz skandynawskich klimatów. Szkoda, że
panowie wykorzystali flet tylko w jednym utworze. Uważam, że ten instrument
wprowadziłby nieco więcej różnorodności i stworzył cieplejszy klimat. Tak czy
inaczej to dobry album, z którym na pewno warto się zapoznać.
Świetny album ;) Znaleźć taki skarb na śmietniku... Ciekawi mnie jakie wydanie - czyżby oryginalne, trudno dostępne i osiągające astronomiczne sumy, wydanie winylowe?
OdpowiedzUsuńTak, to pierwsze winylowe wydanie :-) Sporo wyciągnąłem wtedy (połowa lat dziewięćdziesiątych)skarbów z tego śmietnika. Nie wszystkie były w dobrym stanie, ale coś tam zostało.Z tego co się orientuję Kattvals nie był wznawiany przez 40 lat.
Usuń