piątek, 27 marca 2015

Home - The Alchemist (1973)

Side One:
  1. Schooldays
  2. The Old Man Dying
  3. Time Passes By
  4. The Old Man Calling (Save The People)
  5. The Disaster
  6. The Sun’s Revenge
Side Two:
  1. A Secret To Keep
  2. The Brass Band Played
  3. Rejoicing
  4. The Disaster Returns (Devastation)
  5. The Death Of The Alchemist
  6. The Alchemist
Zespół powstał w 1970 roku w Anglii. Założycielami byli basista Cliff Williams oraz gitarzysta Laurie Wisefield. Do grupy dołączyli wokalista i gitarzysta Mick Stubbs oraz grający na perkusji Mick "Cookie" Cook. Po podpisaniu umowy z CBS w 1971 i 1972 roku wydali dwa albumy Pause For A Hoarse Horse oraz Home, które w moim przekonaniu są słabe. Dopiero ich trzecia płyta The Alchemist jest zdecydowanie warta uwagi. Na tym albumie do podstawowego składu dołączył Jimmy Anderson, który zagrał tu na wszelakich instrumentach klawiszowych. To krążek raczej zapomniany, a szkoda. Autorem tej kapitalnej okładki jest nasz człowiek Rosław Szaybo. Tak, to ten sam od okładek Judas Priest, The Clash, Milesa Davisa czy Czesława Niemena.
The Alchemist to album koncepcyjny.  Historia zawarta na tym albumie została stworzona przez  Micka Stubbsa i Davida Skillena na podstawie książki Poranek Magów autorstwa Louisa Pauwelsa i Jacquesa Bergiera. Opowiada o przyjaźni chłopca ze starcem. Stary człowiek umierając przekazuje chłopcu magiczne moce, dzięki którym ów chłopiec ma uratować miasto przed tajemniczą klęską żywiołową. Za pierwszym razem udaje mu się uratować miasto, za co jego mieszkańcy są mu bardzo wdzięczni. Niestety przy kolejnym uderzeniu żywiołu ta sztuka już się nie udaje. Teraz ci sami mieszkańcy drwią z niego a następnie dokonują na nim linczu.
Album składa się z dwunastu części. Część pierwsza Schooldays to dość folkowo brzmiący utwór z bardzo ładnymi wokalami. W treści mamy opowieść o dwóch chłopcach ze szkoły, których zaczepia starszy człowiek z którym jeden z chłopców zaprzyjaźnia się. Kolejna The Old Man Dying to także spokojna kompozycja na gitarę i fortepian. Jednak tutaj usłyszymy już delikatne riffy gitarowe. Bardzo ładna piosenka, która wprowadza pewnego rodzaju niepokój. Starszy mężczyzna umiera przekazując chłopcu magiczne moce.
Time Passes By to utwór instrumentalny z łagodną grą gitary, niespieszną perkusją i ładnym klawiszowym tłem. Chłopiec opuszcza miasto by zamieszkać w domu starca. Część czwarta The Old Man Calling (Save the People). Chłopiec słyszy głos starca, który mówi mu aby ten pobiegł do miasta ostrzec ludzi przed nadciągającym żywiołem. To kolejna skoczna piosenka z przyjemnymi gitarami. Pod koniec utwór staje się niespokojny, przyspiesza zwiastując w ten sposób nadchodzącą katastrofę. The Disaster opowiada o ucieczce mieszkańców na szczyt wzgórza dzięki czemu udaje im się przeżyć. Dziękują jednocześnie chłopcu za ocalenie. Co do muzyki mamy zdecydowaną zmianę nastroju. Utwór brzmi złowrogo za pomocą klawiszy, bębnów i melodii wygrywanej na gitarze. Brzmi to naprawdę świetnie. The Sun’s Revenge to galopujące klawisze i perkusja. Należy zwrócić uwagę na świetną pracę gitary Wisefielda. W połowie trwania utwór nieco się uspokaja i na pierwszy plan wychodzi fortepian i świetna gitara akustyczna. Chłopca odwiedza jego przyjaciel aby podziękować mu za ostrzeżenie. Okazuje się, że chłopiec zamienił się w starca. 
Część siódma A Secret To Keep. Przyjaciele wyruszają do miasta. Zamieniony w starca chłopiec ubiera się tak aby nikt go nie rozpoznał. Bardzo przyjemna gitara dwunastostrunowa i solo na gitarze elektrycznej. Kolejny dość żywy utwór choć bardzo krótki. The Brass Band Player to króciutka instrumentalna kompozycja z odgłosami mieszkańców bijących brawo i pozdrawiających swojego wybawiciela. W tle słyszymy dźwięki zespołu. 
Rejoicing. Całe popołudnie upływa na spotkaniach i rozmowach z ludźmi. Wita nas tu ciekawy motyw gitarowy, który słyszymy niemal przez cały utwór. W jego drugiej części robi się znowu nieco niespokojniej.
The Disaster Returns (Devastation). To najdłuższa kompozycja na płycie. Podczas pożegnania żywioł uderza niespodziewanie po raz drugi. Niestety tym razem nie wszystkim udaje się uciec. Muzyka staje się tu wyraźnie niespokojna, motyw gitarowy przeplata się z dość psychodeliczną grą drugiej gitary. Perkusja wybijająca miarowy rytm dodatkowo potęguje uczucie napięcia. Pojawiają się organy i śpiew, słychać odgłosy oceanu. 
The Death Of Alchemist. Następnego ranka przyjaciół budzą krzyki ludzi, dokonują samosądu na starcu, który umiera w ramionach przyjaciela. Tu na samym początku dominują niezwykle atmosferyczne gitary a w dalszej części emocjonalny śpiew, który złamany jest przy pomocy dość odjechanej perkusji i gitar. W tle słychać odgłosy bijących dzwonów. Tak kończy się ta opowieść. 
Tytułowy utwór kończy tę płytę. To bardzo miła dla ucha ballada, niezwiązana z całą opowieścią. Piękny utwór z kapitalną orkiestrą w tle.
 
To ostatni album w dyskografii tej grupy. Nagrali co prawda jeszcze jedną płytę ale nigdy nie ujrzała ona światła dziennego. W 1974 roku od zespołu odszedł Cliff Williams. Początkowo grał w grupie Bandit, a następnie zakotwiczył w AC/DC. Z kolei Laurie Wisefield dołączył do Wishbone Ash. Mick Cook współpracował z The Groundhogs, a Mick Stubbs przez krótko był członkiem Paradise. Tej płyty zdecydowanie trzeba słuchać w całości. Poszczególne utwory może nie porywają same w sobie, ale jako całość brzmi to nad wyraz ciekawie. Jedni uważają ten album za zapomnianą perełkę rocka progresywnego inni wręcz przeciwnie. Dla mnie jest to płyta do której wracam co jakiś czas aby wysłuchać opowieści o Alchemiku i ludzkich zachowaniach. Naprawdę warto. 
W 2010 roku wyszło wznowienie tej płyty na kompakcie (niestety gdzieś mi zaginęła). Wznowienie zawiera trzy dodatkowe utwory Green Eyed Fairy, Sister Rosalie i Hayward Town. Jednak moim zdaniem nic ciekawego nie wnoszą. Sister Rosalie oraz Hayward Town mają w sobie naleciałości country, której to muzyki raczej nie toleruję. Niepotrzebne zapychacze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz