piątek, 6 marca 2015

SBB - Welcome (1979)


Strona A:
  1. Walkin' Around The Stormy Bay
  2. Loneliness
  3. Why No Peace
  4. Welcome Warm Nights And Days
Strona B:
  1. Rainbow Man
  2. How Can I Begin
  3. Last Man At The Station

Będąc wciąż pod wpływem i ogromnym wrażeniem niedzielnego koncertu grupy SBB w radiowej Trójce, postanowiłem zaprezentować ten właśnie album. Welcome to dla mnie jedna z najlepszych płyt zespołu ale również jedna z najlepszych płyt w dorobku polskiej muzyki rockowej w ogóle.

Jest to drugi album, po Follow My Dream, który został nagrany z myślą o słuchaczu zachodnim. Materiał zarejestrowano w Studiu Rozgłośni Polskiego Radia w Opolu jesienią 1978 roku (dzięki temu album ukazał się również w Polsce). Nagrania miksowano już w Niemczech (RFN) w studiu Conny'ego Planka. Nie znajdziemy tu rozbudowanych suit, ale siedem utworów z których najdłuższy trwa nieco ponad dziewięć minut. Józef Skrzek jest autorem wszystkich kompozycji zawartych na płycie. Okładkę stworzył Marek Komza.


Płytę rozpoczyna instrumentalny Walkin’ Around The Stormy Bay. Kapitalna kompozycja. Jak już pisałem wcześniej, jest to jeden z moich ukochanych utworów  w historii polskiego rocka. Fantastyczny duet perkusistów Piotrowski – Anthimos i dwojący się na instrumentach klawiszowych Skrzek. Rozpoczyna się niepokojącym brzmieniem fortepianu by za chwilę uderzyć ścianą dźwięku. Mniej więcej w środku utworu mamy ponowne zwolnienie, które po rozwinięciu ponownie przechodzi w galop. Czasami włączam tę kompozycję zaraz po przebudzeniu. Daje mi kopa na cały dzień. Arcydzieło. 
Loneliness to nadzwyczaj spokojny utwór z przepięknym fortepianem Skrzeka. Pod sam koniec pojawia się perkusja i gitarowe solo. Muzyka fantastycznie obrazuje tytuł tej kompozycji. 
Why No Peace to taka troszkę beatlesowsko brzmiąca kompozycja. Bardzo sympatyczna piosenka z ciekawym syntezatorowym środkiem i dosyć dynamicznym finałem. 
Stronę A zamyka króciutki Welcome Warm Nights And Days. To ballada z fortepianowym brzmieniem, które z czasem zastępuje syntezator. Przyjemny głos Skrzeka, który potęgują wielokrotne jego nakładki. 


Stronę B rozpoczyna delikatnie funkujący (z udanymi syntezatorowymi tłami i fortepianowymi wstawkami) Rainbow Man. Krótki ale niezwykle rozbudowany muzycznie utwór ze świetną grą Skrzeka na harmonijce ustnej. To piosenka bardzo często grana na koncertach. Osobiście za nią nie przepadam, ale absolutnie nie jest to jakiś tam wypełniacz.
Czas na przedostatni numer na płycie czyli How Can I Begin. Kapitalne organowe tło, dzwoneczki i ciekawa gra Antimosa na buzuce. Mamy tu dość typowy śpiew Skrzeka, przejmujący i podniosły.  Pod koniec organy uderzają ze zdwojoną siłą co w połączeniu z mocnymi kotłami daje nam fenomenalną siłę i moc. Genialny utwór. 
Album kończy się utworem Last Man At The Station. Rozpoczyna się organami Hammonda. Kompozycja rozwija się długo i powoli. Usłyszymy tu ciekawe partie syntezatorowe ale przede wszystkim kapitalną solówkę gitarową w wykonaniu Apostolisa. Dobre zakończenie płyty.

W wersji CD mamy dodatkowe utwory. Między innymi jest dłuższa wersja Rainbow Man czy krótsza wersja Last Man At The Station. Ale także znajdują się tu inne piosenki nagrane w sierpniu 1978. Na uwagę zasługuje dynamiczny Deszcz kroplisty, Deszcz Ulewny oraz ciekawy 30 Stopni W Cieniu.

Welcome to płyta spójna na której nie usłyszymy dłużyzn czy zbędnych utworów. Wysoki poziom tego albumu wskazuje na dwie rzeczy. Po pierwsze jak świetnym kompozytorem i aranżerem jest Józef Skrzek oraz jak wyśmienitymi, doskonale rozumiejącymi się muzykami są panowie z SBB. Wstyd nie znać i nie mieć.     


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz