- The Pyramid & The Sphere
- Sparkles
- Once Upon A Time
- A Day In The Swamp
- Forest Of Doubt
- Escaping The Ankou
- The Sidh's Gate
- Autumn Mood
- The End Of Sonic Vibrations
Słucham ostatnio sporo nowości. Korzystam z
uprzejmości moich znajomych. Są to albo radiowcy lub po prostu znajomi, których
chęć poznawania nowych zespołów i wydawnictw nie zna granic.
Jednym z takich zespołów,
a raczej solowych projektów (nieco wspomaganych) jest Progression By Failure.
Kompletnie nie znany mi wcześniej twór którym zainteresowałem się dzięki
okładce (prawda że ciekawa?). Za całym przedsięwzięciem stoi młody
klawiszowiec, który nazywa się Nicolas Piveteau. Jest kompozytorem wszystkich
utworów z tej płyty. Sonic Travelogue jest jego drugim albumem do nagrania
którego zaprosił gości. Pierwszym z nich jest gitarzysta Drayen Labie, drugim
Mike Saccoman, który zagrał na perkusji. Autorem wspomnianej okładki jest
Duncan Storr, który wcześniej był twórcą między innymi okładki albumu Live Chronicles zespołu Hawkwind. Przejdźmy jednak do samej muzyki.
Płytę otwiera trwający
nieco ponad dziesięć minut The Pyramid & The Sphere. Na sam początek mocne
gitary. Mówię sobie „O nie, kolejna gitarowa młocka” ale słucham dalej. W
okolicach pierwszej minuty wchodzą łagodne klawisze, basik i delikatna
perkusja. No to słucham dalej. Takich wejść ciężkiej gitary (w różnych
odsłonach) doświadczymy tu więcej. Co jeszcze mamy w tym utworze? Ano jest
fragment jazzujący, typowo neoprogresywne granie i jeszcze więcej mocnych
gitar. Ciekawy początek aczkolwiek zniechęciły mnie trochę te gitary. Jedziemy
dalej. Sparkles, kolejny dziesięciominutowa kompozycja. Świetne klawisze,
bardzo ciekawa perkusja i dość oszczędne partie basu. To raczej spokojny,
płynący utwór. Nie brakuje tu jednak i mocniejszego akcentu. Piveteau
wykorzystuje tu wiele rozwiązań klawiszowych (te wszystkie tła), brzmi to
naprawdę sympatycznie.
Once Upon A Time to z
kolei połączenie średniowiecznych brzmień z melodyjnością i zdecydowanym
gitarowym motywem. W dalszej części tego utworu stery przejmuje brzmienie
gitary klasycznej i ładne klawiszowe obrazy. Dalsza część płyty to
eksperymentalny nieco bluesowy w swojej wymowie A Day In The Swamp z odgłosami natury
w tle (ptaki, świnie). Taki to trochę zapychacz. Za to kolejny bardzo przypadł
mi do gustu. Forest Of Doubt, bo o tym utworze mowa, to piękna gitara
akustyczna i świetne klawisze. Zdecydowanie
ta kompozycja mi pasuje. Gdzieś tam pod koniec jakby nieco zalatywało
twórczością Yes. Dalej mamy jeszcze niespokojny Escaping The Ankou z ciekawym
solo gitarowym, fajnie The Sidh's Gate z intrygującymi zmianami nastroju oraz
arcyciekawy, spokojny Autumn Mood. Rzeczywiście muzyka tu zawarta oddaje
jesienny nastrój. Wiatr i krople deszczu spływające po szybach. Bardzo ładna
praca fortepianu i klawiszowe tła sprawiają, że mimo upału za oknem można poczuć jesień.
Album zamyka trzeci i
ostatni „dziesięciominutowiec” The End Of Sonic Vibrations. Trochę w stylu
utworów które znalazły się na ostatniej płycie zespołu IQ. Mamy w tej
kompozycji zawartą praktycznie całą płytę. Są piękne klawisze, mocna gitara,
ciekawy bas i praca perkusji. Wspaniałe melodie,
kapitalne solo gitarowe, świetne przejścia i zmiany tempa. Naprawdę wartościowe
zamknięcie albumu.
Zdjęcie pochodzi ze strony Artysty |
Jestem bardzo
zadowolony z tego, że mogłem wysłuchać tej płyty. Nicolas Piveteau udowadnia
tu, że nie są mu obce różne gatunki. Usłyszymy tu szczyptę jazzu, bluesa,
neoprogresywne dźwięki ale i fani grupy Opeth znajdą tu coś dla siebie. Czy
żałuję że nie usłyszymy tu wokali? Absolutnie nie. Świetna muzyczna podróż i
pomimo kilku nietrafionych pomysłów płyta robi bardzo pozytywne wrażenie. Na
pewno będę obserwował dalszą karierę Nicolasa, bo to co usłyszałem na tym
albumie daje mi podstawę by sądzić, że jego muzyka będzie podążać w dobrym
kierunku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz